Gotuję z przyjemnością. Kuchnia prowansalska

2009-09-14 2:00

Ania Olchowik jest redaktorką w miesięczniku M jak Mama. Ma trzy pasje: podróże, literaturę oraz gotowanie. To się czuje w jej kuchni. Panuje tu ciepło prowansalskiego klimatu, unosi się zapach ziół, a na półce stoją książki kucharskie z całego świata. Gospodyni lubi je czytać do poduszki.

Redakcja: Znamy się od lat, a nasze rozmowy zwykle dotyczą kulinariów. Skąd u ciebie to zamiłowanie?
Ania Olchowik: Z Prowansji, gdzie od lat spędzamy wakacje w domu mojej cioci. Tam przekonałam się, jak ekscytujące może być gotowanie. Ciocia i jej francuscy przyjaciele byli moimi nauczycielami. Zobaczyłam, że proste jedzenie przyrządzone z dobrej jakości produktów i ładnie podane staje się prawdziwą ucztą - naprawdę nie potrzeba frykasów.
Red.: Bez czego nie możesz się obejść w kuchni? Co stanowi twój żelazny zapas?
A.O.: Przede wszystkim świeże warzywa, zioła i gatunkowe sery. A jeśli mięso, to przyrządzone według oryginalnego przepisu. Kotlety mielone zupełnie mnie nie bawią. W mojej kuchni zawsze znajdziesz jajka, śmietanę, czosnek, oliwę extra vergine, pomidory w puszce i suszone, makaron, francuskie ciasto (gotowe świeże lub mrożone), sałatę, oliwki, kawałek sera koziego i parmezanu oraz oczywiście przyprawy. Z tego zestawu można szybko zrobić wiele pysznych potraw na gorąco i na zimno, na przykład tartę, makaron z sosem, efektowną sałatę. Obiad z dwóch dań jest gotowy w pół godziny.
Red.: Gdzie lubisz robić zakupy?
A.O.: Warzywa, owoce i francuskie ciasto kupuję w Lidlu. Mam tam duży wybór, a wszystko jest świeże i tańsze niż gdzie indziej. Gdy potrzebuję czegoś specjalnego, idę do delikatesów Alma.
Red.: Przyglądam się, jak nakrywasz stół... Dlaczego wszystkie twoje talerze są białe, bez ozdób?
A.O.: Staram się, żeby jedzenie było dekoracyjne. Ono bardziej działa na zmysły, niż ozdobna porcelana. Zwykle podaję swoje potrawy w naczyniach, w których były gotowane czy zapiekane. To też specyfika prowansalskiej kuchni, która wywodzi się z wiejskiej tradycji, bez ceregieli. Zobacz, jaką mam rozmaitość garnków, patelni, ceramicznych form i foremek. Nie mogę się oprzeć pokusie - wciaż kupuję nowe, chociaż niczego już nie potrzebuję.

Hity mojej kolekcji

  • Miedziane garnki. Moje ulubione naczynia. Są piękne i fantastycznie się w nich gotuje. Kilka przywiozłam z Prowansji - odziedziczyłam je po cioci, u której przez lata spędzałam piękne wakacje. Część mojej miedzianej kolekcji podarowała nam mama męża. Sprawiła mi tym ogromną przyjemność. Starałam się przywrócić im świetność, ale nie całkiem się to udało. Mąż uważa, że lepiej wyglądały niewypucowane.
  • Książki kucharskie. Mam ich sporo, z całego świata. Interesują mnie takie, w których znajduję coś więcej niż tylko przepisy. Trochę historii i geografii, stylu życia, sposobów podawania, anegdot. To dla mnie świetna lektura do poduszki, ale robię się głodna po dwóch rozdziałach. Ktoś twierdzi, że po szóstej wieczorem nie powinno się jeść? Niech spróbuje się powstrzymać, czytając „Culinaria Italia”.
  • Ceramiczne naczynia do pieczenia. Piekę w nich ciasto, mięso, tarty, zapiekanki. Są tak ładne, że mogę od razu z pieca stawiać je na stół. Współczesne proste pasują do mojej kuchni i zastawy stołowej, natomiast stare formy urzekające niedzisiejszym wdziękiem ozdabiają półki.

Ania najbardziej ceni prostotę. Serwis w róże i koronkowy obrus to nie dla niej. Wszystkie talerze i półmiski są białe. Uważa, że dobre jedzenie plus jadalne dekoracje, np. owoce do ciasta, są wystarczająco efektowne.