Natalia pokazała nam swoja małą kuchnię. W tej zieleni można się zakochać
Właścicielom i projektantce zależało na spójnym efekcie. Kolor mebli kuchennych dopasowali więc do tapety w salonie. A geometryczny motyw płytek powielili w całym mieszkaniu. Odcieniami zieleni i naturalnego drewna nawiązali też do widoku za oknem.
Mieszkanie kupiliśmy w stanie deweloperskim na warszawskim Żoliborzu. Wymagało kompleksowego wykończenia. Zanim jednak w ruch poszły piły, szpachelki, pędzle i wałki, architektka Karolina Pogorzelska z pracowni Maszroom przygotowała szczegółowe projekty wszystkich pomieszczeń – opowiada Natalia.
Kuchnię postanowiła otworzyć na salon oraz częściowo na korytarz. – Dzięki temu mogliśmy optycznie powiększyć przestrzeń, zabudować szafkami dwie ściany, zyskać sporo miejsca do przechowywania – dodaje projektantka. Od początku kuchnia miała też pasować do pokoju dziennego. Stylistycznie i kolorystycznie. – Nie chcieliśmy ograniczać się w aranżacji do bieli i szarości. Nasze poprzednie miejsce do gotowania było „zanurzone w bieli”. Teraz zamarzyła się nam mocniejsza barwa. Pastele nie wchodziły w grę, bo są za mało wyraziste.
Po długich dyskusjach stanęło więc na zielonym. Wystarczyło „tylko” wybrać odcień – śmieje się właścicielka. Butelkowa zieleń (która pojawia się także na tapecie w salonie) okazała się strzałem w dziesiątkę. Jej głęboka tonacja świetnie łączy biel szafek z szarością podłogi, czarnymi elementami płytek i hokerów oraz jasnym drewnem blatu.
Poza atutami estetycznymi nowa kuchnia jest bardzo funkcjonalna. – Wszystko, co najważniejsze, ma na wyciągnięcie ręki. Skręcasz w lewo i… otwierasz lodówkę. W prawo – płuczesz ręce. Krok naprzód – gotujesz lub wyciągasz coś z szafki – mówi Karolina. Przy oknie wydzieliliśmy blat do codziennego spożywania posiłków. Natomiast na specjalne okazje i dla większego grona przygotowaliśmy rozkładany stół w salonie – uzupełnia.
Marsz do kąta!
W szafkach narożnych projektantka zaproponowała takie rozwiązania jak magic corner i „karuzela”. Pozwalają maksymalnie wykorzystać miejsce, ułatwiają dostęp do półek. Wbudowany w szafkę okap jest z przodu niemal niewidoczny. Dzięki precyzyjnemu przycięciu nie widać też łączenia dwóch kawałków blatu.
Kwadraty czy fale?
Płytki w geometryczne wzory ożywiają ścianę nad blatem. Z ustawionym przed nimi szkłem z wodą tworzą ciekawe efekty optyczne. Odwracają też uwagę od ewentualnych zabrudzeń (nieuniknionych podczas gotowania).
Na zakończenie
Od strony salonu blat opiera się na ramie wykonanej z tej samej płyty MDF co zabudowa kuchenna. Jest dość szeroka, przysłania grzejnik wiszący pod oknem. Jej biel łączy się z bielą ściany. Wysokość stołu idealnie „spasowano” z oknem, dzięki czemu można było zrezygnować z parapetu. Płytki podłogowe od desek oddziela cienki pasek korka.
W przeszłości przez lata obowiązywała zasada, aby blat montować 85 cm powyżej podłogi. Od tego czasu średni wzrost przeciętnego Europejczyka znacznie się „wydłużył”. Obecnie architekci i projektanci kuchni radzą umieszczać blat na wysokości 85–92 cm. Najlepiej jednak dobierać wysokość blatu indywidualnie, do wzrostu użytkowników danej kuchni. Jak to zrobić? Wystarczy stanąć przy szafce i zgiąć ręce w łokciach. Od wysokości, na jakiej znajduje się łokieć, należy odjąć 10–15 cm. Otrzymany wynik pokazuje wysokość, na jakiej powinien być zamontowany blat.