Kupili dom na licytacji, ale byli właściciele wciąż w nim mieszkają. "My się nie wyprowadzimy"
Problemy Katarzyny i Adriana Hajdenerów rozpoczęły się w listopadzie 2021 r., kiedy wygrali licytację upadłościową domu. Jego właścicielka, Milena L., która mieszkała w nim wraz z rodzicami i rodzeństwem, ogłosiła upadłość. W ciągu tygodnia mieli go opuścić, jednak nigdy do tego nie doszło.
Pan Adam oraz Pani Katarzyna to bohaterowie programu TVN “Uwaga”. W nowy dom zainwestowali pieniądze, a teraz zostali z niczym. Płacą nie tylko raty kredytu, ale za najem mieszkania. Chociaż są właścicielami domu, nie mają możliwości, aby nawet wejść do środka, żeby zaraz nie przyjechała policja.
“Nie sądziliśmy, że coś takiego w życiu nas spotka”
Sytuacja skomplikowała się zaraz po kupnie domu. Niedługo po wygraniu licytacji, jego poprzedni właściciele mieli go opuścić. Poprosili jednak o czas. Boże Narodzenie zbliżało się wielkimi krokami, więc Hajdenerowie postanowili przychylić się do ich prośby.
Święta jednak minęły, rozpoczął się nowy rok, a byli właściciele nieruchomości wciąż się z niej nie wyprowadzili. Ciągle prosili o jeszcze trochę czasu, przekonując, że szukają miejsca, gdzie mogliby zamieszkać.
Po czasie kobieta, która ogłosiła upadłość, faktycznie opuściła dom. Razem z nią wyprowadziła się jedna z jej sióstr, jednak jej matka, Lidia M., mąż matki oraz 13-letnia siostra, jednoznacznie stwierdzili, że nigdzie się nie wybierają.
“My się nie wyprowadzimy”
Hajderowie zdecydowali się skorzystać z pomocy prawnej i udali się do adwokata. Reprezentujący ich Maciej Bonczewski przekonuje, że nie ma możliwości usunąć tej rodziny bez wejścia na drogę sądową. Wniosek o eksmisję jest już w Sądzie Rejonowym w Krotoszynie, a postępowanie toczy się od roku.
Lidia M. twierdzi, że zostali oszukani, bo dom został sprzedany za zbyt niską kwotę, która nie zdołała pokryć ich długów. W związku z tym uważa, że ma prawo w nim przebywać. Mówi, że nie wyprowadzi się, dopóki cała sprawa się nie zakończy.
Państwo Hajderowie mają odmienne zdanie w tej sprawie. Twierdzą, że nikt wcześniej nie miał żadnych uwag, co do ceny, za jaką sprzedano dom. Pan Adrian przekonuje, że jego była właścicielka wysłała nawet do jego żony SMS z podziękowaniami, że tyle byli w stanie za niego zapłacić. Został przez nich kupiony za 180 tys. zł, mimo że rzeczoznawca stwierdził, że jest warty 125 tys. zł.
Dla państwa M. ta sytuacja to nie pierwszyzna
Okazuje się, że rodzina Lidii M. ma już pewne doświadczenie w odmawianiu opuszczenia lokalu, który został zlicytowany. Do podobnej sytuacji doszło 10 lat temu. Wtedy Rafał M. (ojciec Mileny L.) również ogłosił upadłość. Konsekwencje były takie same jak w przypadku tej sprawy - dom został zlicytowany, ale państwo M. nie chcieli go opuścić.
Wtedy też wszystko skończyło się w sądzie, a dom został nowym właścicielom udostępniony po 1,5 roku. Wcześniej jednak jego wnętrza zostało zniszczone (uszkodzono odpływ i wannę, brakowało kontaktów, umywalki czy drzwi). Aleksandra Parzysz twierdzi, że zrobiono im to na złość.
Przeczytaj również:
- Po zapłaceniu czynszu zostaje im 1900 zł na życie. 5-osobowa rodzina mieszka w aneksie kuchennym
- Jak bezpiecznie wynająć mieszkanie? 10 zasad rozsądnego najemcy
Źródło: Uwaga, TVN