Miał być luksus, jest nieco upiornie. W tym mieście duchów każdy dom wygląda jak zamek Disneya
Nie to nie kadr z Disneylandu. To Burj Al Babas, niewielkie opuszczone miasto położone w Turcji nieopodal Morza Czarnego, w którym znajdują się dokładnie 732 domy, zbudowane jakby na wzór zamku z disneyowskiej “Śpiącej Królewny.” Miało być luksusowo i jak z bajki, a hula tu wiatr i jest nieco upiornie.
Za założenia Burj Al Babas miał być luksusowym, kompleksem miejskim. Mógł tu zamieszkać każdy, kogo było stać, by za jeden dom zapłacić od 370 000 do 500 000 dolarów. Deweloper tego małego miasta założył, że zakupem domu będą zainteresowani bogaci cudzoziemcy, którym do gustu przypadnie nie tylko wyjątkowa architektura, ale także widoki na rosnący w pobliżu las. Skusić miało ich również to, że każdy dom byłby wyposażony w ogrzewanie podłogowe, ale również jacuzzi, zasilane wodą z pobliskiego Mudurnu, tureckiej miejscowości wypoczynkowej, słynnej ze swoich gorących źródeł i wód leczniczych.
W 2014 r. rozpoczęła się budowa, która miała potrwać do 2018 r. W między czasie jednak deweloper, Sarot Group, ogłosił upadłość, mając na koncie kredyt opiewający na 27 milionów dolarów! Dokończyć inwestycji nie pomogły mu też złe nastroje panujące wśród okolicznych mieszkańców, którym nie odpowiadała ani estetyka domów, ponieważ Burj Al Babas nijak się ma do typowej, tureckiej zabudowy, ani praktyki biznesowe inwestora, który miał się dopuszczać nadmiernej wycinki drzew i działań na szkodę środowiska. Ostatecznie budowa została wstrzymana, chociaż deweloper do samego końca miał nadzieję, że uda mu się dokończyć inwestycję. Kiedy jednak wybuchła pandemia, projekt ostatecznie został porzucony, jednak nie jest powiedziane, że w przyszłości nie zostanie wznowiony.
Czy można zamieszkać w Burj Al Babas?
Ani jeden ze znajdujących na osiedlu domów nie został ukończony, dlatego obecnie żadnego z nich nie można kupić. Nie wszystkie są w jednakowym stanie. Niektóre to dopiero betonowe konstrukcje, a inne, mimo że nie mają ani okien, ani drzwi, wyglądają, jakby ekipa wykończeniowa mogła niedługo wchodzić do środka, ponieważ nawet bogato zdobiona elewacja jest już gotowa.
Przyglądając się tym zdjęciom, można stwierdzić, że deweloper ewidentnie postawił na ilość. Większość domów stoi na niewielkiej działce, w bliskiej odległości od kolejnego budynku, a otaczający je skrawek ziemi raczej trudno nazwać ogrodem. Zdaje się, że dla niektórych wygospodarowano nieco więcej miejsca, jednak trudno ostatecznie przewidzieć, jak duże są działki, które będą przypisane do poszczególnych domów, ponieważ inwestor nie zdążył zrobić ogrodzeń.