Pałac Staniszów: perełka na Dolnym Śląsku, która odzyskała dawny blask. Spektakularna metamorfoza!
Nieopodal Jeleniej Góry znajduje się Pałac Staniszów. Kiedyś ruina, dzisiaj skrupulatnie odrestaurowana perełka, która jest nie tylko hotelem i SPA, ale również domem dla jego właścicieli. Pani Agata Rome-Dzida opowiada nam o tym, jak się mieszka w pałacu, co czuła, kiedy przyjechała do Staniszowa po raz pierwszy, oraz o tym, jak przebiegała renowacja tego budynku. Prezentujemy przemianę zabytku w ramach cyklu „Metamorfozy na Plus”.
Autor: Materiały prasowe/Pałac Staniszów - fot. Jarek Kąkol
Spis treści
- Historia Pałacu Staniszów
- Pałac Staniszów na starych zdjęciach. Fotografie sprzed remontu
- Pałac Staniszów. Zdjęcia
- Inne „Metamorfozy na Plus”. Zobacz najbardziej spektakularne przemiany!
Historia Pałacu Staniszów
Pałac Staniszów to budynek, który wzniesiono w drugiej połowie XVII w. pierwotnie w renesansowym stylu. Przebudowa, za którą odpowiedzialny był ówczesny właściciel pałacu Henryk von Reuss, nastąpiła prawie 200 lat później, a dokładnie końcem XVIII w. i nadała pałacowi cech barokowych. Oprócz renowacji zmieniło się również otoczenie budynku, które przekształciło się w bajeczny park krajobrazowy w angielskim stylu.
Wiek XX nie był szczególnie łaskawy dla Pałacu Staniszów. Rodzina Reussów po II wonie światowej została wywłaszczona, a kiedy nadeszła komuna pałac i jego wnętrza nie były traktowane z szacunkiem godnym zabytku.
Najpierw działało tam sanatorium dla dzieci, później Państwowe Pogotowie Opiekuńcze, a następnie Straż Pożarna urządziła w jego wnętrach swój ośrodek szkoleniowy. Przez 10 lat, od 1991 do 2001 r. budynek stał pusty. Wszystko zmieniło się, gdy nowym właścicielem Pałacu Staniszów został Wacław Dzida. Dziś rozmawiamy z jego żoną Agatą Rome-Dzidą.
Pani mąż, Wacław Dzida, kupił pałac w Staniszowie w 2001 r. Dlaczego padło właśnie na Staniszów?
— Mąż pochodzi ze Śląska, z Pszczyny, i trochę śmieje się, że urodził się skazany na pałac, ponieważ miał tam widok na pałac w Pszczynie. Trudno nie zakochać się w Staniszowie. Pałac jest bardzo prosty, jest wiejską, bezpretensjonalną rezydencją. Jest niesamowicie położony.
To właśnie to położenie w otoczeniu angielskiego parku krajobrazowego, z cudownymi osiami widokowymi, które oczywiście na przestrzeni lat zarosły, ale można je sobie było wyobrazić, że one tam historycznie były, sprawiło, że w pełni rozumiem ten wybór, dlaczego Staniszów.
Można do tego podejść trochę metafizycznie. Energia tego miejsca jest absolutnie wyjątkowa. Teraz doświadczamy jej już razem, a mój mąż najprawdopodobniej ją poczuł, po raz pierwszy przyjeżdżając do Staniszowa. I tak to wszystko się zaczęło.
Proces renowacji pałacu w Staniszowie trwał w sumie 17 lat. Czy on już się zakończył?
— Z punktu widzenia renowacji wszystko jest gotowe. W pałacu działa restauracja z reprezentacyjną Salą Balową, w sumie mamy 45 pokoi gościnnych; jest odrestaurowany spichlerz, czyli aktualny budynek spa, gdzie znajduje się też osiem pokoi, odnowiony jest też Dom Kawalera — tam jest ich dziesięć, Dom Tyrolski z fabryką Likieru Staniszowskiego i dwoma apartamentami, Galeria gdzie mieści się showroom MaisondeRome i sklepik z produktami regionalnymi. Udało się też przywrócić dawną świetność parku krajobrazowego.
Nie pamięta się o rzeczach, które zostały w międzyczasie zrobione. Łapiemy się na tym sami, bo to jest niekończący się proces. Założywszy nawet, że wszystko jest wykończone i wyremontowane, powraca się do pewnych rzeczy, pewne rzeczy trzeba poprawiać, odnawiać itd.
Ja czasem łapię się na tym, jak oglądamy stare zdjęcia. W ogóle nie wyobrażamy sobie, co tutaj było, że np. budynek SPA, czyli dawny spichlerz, był właściwie fundamentem, że galeria była zawalona, że z dachu wyrastały drzewa. O tym się jakby nie pamięta.
Mąż w pierwszych trzech latach wykonał kluczową robotę, bo gdzieś tam na szybcika zaaranżował kilka pokoi, prostą restaurację. To po prostu zaczęło bardzo szybko funkcjonować jako miejsce cieszące się powodzeniem. Zgromadził środki na kolejne etapy remontu.
Jeszcze w międzyczasie trwały prace w parku. Park był całkiem zarośnięty, z jakimiś przypadkowymi nasadzeniami. Obiekt stał pusty, to prawda, ale cały czas należał do straży pożarnej. Po wojnie było tutaj urządzone prewentorium dla dzieci, a później był to ośrodek szkoleniowy straży pożarnej. No oczywiście swoje zrobiła komuna. Z wyposażenia wnętrz nic się nie ostało: powyrywane kominki, powyrywane deski podłogowe.
Można powiedzieć, że to była ruina. Trzeba jednak oddać strażakom to, że z racji tego, iż to był ich ośrodek szkoleniowy, przykryli dach blachą miedzianą, co spowodowało, że obiekt nie był doszczętnie zniszczony przez naturę, bo np. nie padało do środka. Zachowały się pewne rysy budynku, na podstawie których można było prowadzić prace konserwatorskie.
Pałac stał pusty 10 lat. Pamięta pani, jak wyglądał, kiedy zobaczyła go pani po raz pierwszy?
— Mąż kupił pałac w 2001 r. Ja dołączyłam do niego w 2004 r. Po prostu się zakochałam. Przypominam sobie tę pierwszą wizytę w Staniszowie. Mąż strasznie chciał się pochwalić, a ja weszłam tam trochę tak, jakbym to miejsce znała.
Kompletnie nie zrobiło na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Mówię: no pałac, jak pałac. To nie to, że bywałam w pałacach. Po prostu poczułam tę przestrzeń tak, jakby ją już po prostu znała. Nie była dla mnie ani zaskoczeniem, ani specjalnie jakoś mi nie imponowała. To jest trudne pytanie. Jakby Pani chciała mnie zapytać, jak ja odczułam tę przestrzeń. Ja po prostu poczułam ją jak własną.
Pałac Staniszów na starych zdjęciach. Fotografie sprzed remontu
Autor: Materiały prasowe/Pałac Staniszów
Jak przebiegała renowacja wnętrz obiektu? Czy były jakieś dokumentacje czy wskazówki dotyczące wyglądu wnętrz, które pomogły w jej procesie?
— Obiekt, jeśli chodzi o wnętrza, w ogóle nie był udokumentowany. Czasem zdarzają się jakieś grafiki. On był bardziej reprodukowany od zewnątrz. Pewne elementy historyczne się zachowały, fragmenty kominków, niektóre parkiety, deski podłogowe — tu mamy takie pokaźne na 80 cm do metra szerokości, bardzo stare. To była dla nas wskazówka, jak iść z tym dalej, jeśli chodzi o renowację wnętrz.
Po latach weszliśmy w posiadanie dokumentu napisanego, jeśli dobrze pamiętam, przez wnuczkę Henryka von Reussa, która opisała pałac i funkcję poszczególnych pomieszczeń. Mieliśmy wielką satysfakcję, że w niczym się nie pomyliliśmy. Ten dokument nas upewnił, że dobrze przeprowadziliśmy tę renowację.
Jaki wyglądał proces współpracy z konserwatorem zabytków?
— Obiekt jest wpisany do rejestru zabytków. Wówczas funkcję konserwatora pełnił Wojciech Kapałczyński, który, co należy podkreślić, był bardzo przychylny nowym inwestorom. Ja tę współpracę oceniam bardzo dobrze. Jestem z wykształcenia historykiem sztuki, mąż też się zajmował restauracją obiektów zabytkowych.
Od początku wiedzieliśmy, że nie chcemy tu przeprowadzać rewolucji, wprowadzać jakichś obcych elementów, ale przywrócić pałacowi dawną świetność. Z pewną wrażliwością, wyczuciem i wiedzą udało się to nam to przeprowadzić bardzo symbiotycznie z konserwatorem zabytków. Nie pamiętam, żeby miał do czegokolwiek uwagi, jeśli chodzi o naszą współpracę. Zdarza się, że nowi inwestorzy czynią krzywdę zabytkom, wypruwają różne rzeczy, naginają pewne rzeczy do przepisów pożarowych, które obiekty hotelowe muszą spełniać, jeśli chodzi o adaptację do nowych celów.
My nie mieliśmy z tym problemu. Dla nas najważniejsza była substancja historyczna. Okazuje się, że nawet z przepisami można sobie poradzić, bo w obiekcie historycznym można zastosować pewne odstępstwa. Współpraca ze strażakami też była dobra. Nie musieliśmy robić windy, wypruwać klatek schodowych, bo schody były niewymiarowe. Historyczne drzwi, które mamy na pierwszym piętrze, nie zostały zmienione i zastąpione jakimś paskudztwem przeciwpożarowym. Trzymając się litery prawa, trzeba byłoby to zrobić. Szereg mądrych ludzi spowodował, że proces renowacji przeszedł płynnie.
Które pomieszczenie w pałacu lubi pani najbardziej?
Mam właściwie dwa. Najbardziej lubię oranżerię, która jest takim łącznikiem pomiędzy tarasem a wnętrzami od strony ogrodu. Tam są dla mnie takie cudowne nawarstwienia. Są stare malowidła ścienne, które celowo nie zostały przez nas odrestaurowane. Są obłupane, ten tynk tam odpada. Na posadzce jest lastriko, XX—wieczne oczywiście.
W oranżerii są też drzwi, które prowadzą do pomieszczenia gospodarczego. Zostały przez strażaków pokryte zieloną farbą olejną. My ją też zostawiliśmy. To jest takie pomieszczenie, które kryje w sobie najwięcej nawarstwień historycznych. I to lubię najbardziej.
Natomiast najlepiej czuję się w sali kominkowej, która jest chyba najprzytulniejsza. Ma sklepienia, ma kominek. Ten dokument, który opisywał pałac i jego pomieszczenia, mówił, że to właśnie tu goście czuli się najlepiej. Jesteśmy też szczęśliwi, że to jest też ulubione miejsce naszych gości, że po prostu tej przestrzeni nie zniszczyliśmy. Ta energia, taka, która jest tam od setek lat, tam została.
Jest też piękna anegdota związana z salą kominkową. Mianowicie odwiedziła nas baronowa, von Arnim de domo Schaffgotsch, potomkini śląskiego, arystokratycznego rodu Schaffgotschów. To jest ta potężna rodzina, która posiadała na Dolnym Śląsku co najmniej kilkanaście majątków i wielkie posiadłości ziemskie. Ona przyjechała do Staniszowa, usiadła w sali kominkowej przed kominkiem, popijała sobie nalewkę staniszowską i rozanielona powiedziała: “No jak przed wojną, jak przed wojną”.
To jest właściwie największy komplement, jaki my jako nowi właściciele możemy usłyszeć, bo to dowód, że udało się nam zachować ciągłość historyczną tego miejsca i jej nie zatrzeć. Są i trzeszczące schody, i wytarte kamienie. Coraz więcej ludzi szuka autentyczności, nie nadęcia, nie przeprojektowania, nie popisu architektonicznego autora, tylko po prostu autentyczności i historycznej prawdy.
Pałac Staniszów. Zdjęcia
Autor: Materiały prasowe/Pałac Staniszów - fot. Jarek Kąkol
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Od renowacji Pałacu Staniszów do projektowania mebli i tapet. Rozmowa z Agatą Rome-Dzidą
Autor: Archwium prywatne/Agata Rome-Dzida
Pani Agata Rome-Dzida siedzi na zaprojektowanej przez siebie sofie Fremont.
Inne „Metamorfozy na Plus”. Zobacz najbardziej spektakularne przemiany!
W naszym cyklu „Metamorfozy na Plus” odwiedzamy miejsca, w których współcześni wizjonerzy i inwestorzy przywracają do świetności dorobek swoich poprzedników. Do tej pory zwróciliśmy uwagę na:
- Sień zabytkowej kamienicy we Wrocławiu ratowano skalpelem. Niebywała przemiana zabytku w 7 miesięcy
- Pałac Struga na Dolnym Śląsku i jego przemiana. Remont odsłonił renesansowe skarby. Jak Pałac w Strudze odzyskał blask?
- Zamek w Mosznej i jego metamorfoza. Był już pałacem i sanatorium, teraz to czarujący hotel. Zobacz zdjęcia
- Stary spichlerz w Gdańsku zyskał piękne wnętrza. Zobacz w co się zmienił