"Warto pracować z ludźmi o najwyższych kompetencjach". Rozmowa z Robertem Majkutem, przewodniczącym jury.
Trwa etap zgłoszeń do konkursu Stowarzyszenia Architektów Wnętrz. Z Robertem Majkutem, przewodniczącym jury, rozmawiamy o mechanizmach rządzących światem konkursów na świecie, o kwestiach, na które zwracają uwagę jurorzy oraz o sprawach najważniejszych z perspektywy uczestników
Jakie konkursy dla architektów wnętrz Pan, doświadczony twórca, ocenia jako najbardziej godne uwagi?
Myślę, że warto zacząć od uporządkowania pola i podziału konkursów na podstawowe grupy. Pomijam w tym momencie rozróżnienia według tematu, a więc projektu domu, mieszkania, poszczególnych pomieszczeń czy produktów – traktowanych szeroko lub wąsko. Kluczowy według mnie podział dotyczy organizatorów oraz mechanizmów, które rządzą interesującymi nas zmaganiami. Pierwszy typ, chyba najbardziej prestiżowy, to ten, gdy środowisko decyduje się wyróżnić wybitne projekty.
Przyjrzyjmy się mu bliżej.
Tu organizatorami są na ogół gremia profesjonalne, które poprzez selekcję i nominacje chcą wyłonić oraz promować najlepsze projekty. Dobry przykład to nagrody fundacji Miesa van der Rohe albo Pritzker. Do udziału nie można się tu zgłosić, można być jedynie wybranym przez jurorów lub nominujących np. krytyków czy publicystów branżowych. Ten typ konkursu, jak wspomniałem, uważam za jeden z bardziej prestiżowych, ale też najważniejszych, najwartościowszych. Bo wysiłek wyszukania, przeanalizowania i finalnie nagrodzenia najlepszych prac podejmują osoby o uznanej pozycji zawodowej. Mechanizm, w którym twórca tylko wykonuje swój projekt, a wszystkie pozostałe kwestie pozostają w rękach jurorów – bardzo transparentny – to jeden z dwóch, które uważam za właściwe.
A drugi?
Drugi mechanizm – i taki reprezentuje konkurs SAW – to ten, gdy uczestnicy ze swoimi projektami zgłaszają się sami, ale na tym ich działania się kończą. Reszta należy do jurorów, którzy według przyjętych kryteriów możliwie najbardziej obiektywnie oceniają walory poszczególnych prac, ich jakość, pomysłowość, progresywność, oryginalność w doborze gotowych rozwiązań i w tworzeniu własnych. A potem przyznają nagrody.
Ale czym obie te formuły konkursów różnią się od wielu innych?
Organizatorzy nagradzają w nich twórców – a nie twórcy organizatorów. Choć niewiele się o tym mówi, jest już zjawiskiem powszechnym, że organizatorami konkursów dla projektantów z różnych dziedzin, także architektury wnętrz, są przedstawiciele biznesu okołoprojektowego lub np. instytucje. Za udział w takich zmaganiach trzeba zapłacić, często niemało. Istnieją przykłady mniej lub bardziej radykalne. W konkursie International Property Awards odbywa się to na poziomie zrozumiałym. Opłaca się udział, zgłoszeń jest dużo, a w ramach nagród otrzymuje się m.in. prawo do wykorzystania emblematu, stronę w wydawnictwie podsumowującym nagrodę itp. – jest to mechanizm według mnie akceptowalny. Tym bardziej że organizacja konkursu, praca jurorów, działania PR-owe i wydawnicze – wszystko to kosztuje. Finałem jest gala, na którą wstęp jest odrębnie płatny, udział zamyka się więc w kwocie ok. tysiąca funtów. Niemniej wszystko ma tu, jak mówiłem, rozsądne proporcje. Dalej rozciąga się jednak sfera mroku.
Co to znaczy?
Odnoszę się do konkursów, które mają ogromne budżety na to, by wykreować, napompować własny prestiż. I są to te najbardziej znane. Należy do nich m.in. Red Dot Design Award. To on pokazał światu, że można tak działać i z konkursu zrobić biznes. Wątpliwą sprawą jest tu już niezliczona liczba bardzo wąskich kategorii, skonstruowanych celowo tak, by niemal każdy uczestnik mógł zwyciężyć w jednej z nich. Co więcej, tu płaci się osobno za udział, a osobno za benefity, o których intuicyjnie powiedzielibyśmy, że powinny być nieodpłatne. Chodzi o każdą emanację nagrody, jak np. używanie znaku konkursu na wyróżnionym produkcie. Jest to więc rodzaj biznesu, a nie konkursu. Organizujące je instytucje generują zyski na poziomie milionów euro.
Trudno nie mieć rezerwy do tego typu działalności.
Wierzyłem i uważałem zawsze, że konkursy są po to, by nagradzać twórców. Teraz – obserwuję, że niektóre służą do finansowania biznesu organizatorów. Prym wiodą w tym Niemcy. Opłaty ukrywają w pakietach promocyjnych – za obecność w mediach, za używanie znaku i za inne tego typu benefity trzeba płacić. Zwycięstwo kosztuje – poza otrzymaną statuetką i ramką na ścianę jest również faktura na kilka tysięcy euro za pakiet zwycięzcy. Uważam to za karygodne. Jeśli bowiem ktoś przedstawił projekt tak dobry, że zasługuje na wyróżnienie, powinien być w naturalny sposób nagrodzony, a nie za nagrody płacić. Zapewnienie finansowej bazy przedsięwzięcia powinno należeć do sponsorów, którzy przy takich okazjach promują swoje produkty i marki, korzystając ze skupionej wokół wydarzenia uwagi profesjonalistów. Może to naiwne, ale wydaje mi się, że to szlachetne myślenie. I tak zrobiliśmy w SAW-ie.
Proszę powiedzieć kilka słów więcej o formule konkursu Stowarzyszenia.
Formuła jest dość prosta i bardzo transparentna. Bez agresywnego pompowania marki, bez sztucznego budowania popularności. Wychodzimy z założenia, że zwycięzca powinien być nagrodzony, a nie – otrzymać fakturę za udział. Wyłonieni przez jurorów zwycięzcy otrzymają więc nagrody ufundowane przez sponsorów, w tym roku są to firmy bardzo dobrze znane architektom wnętrz: Barlinek, XAL, Sonte oraz Duravit, Glamora, IGP i VASCO. SAW jako organizator działa czysto społecznie, nie ma opłat za udział, jako jurorzy nie pobieramy żadnego wynagrodzenia. Jednocześnie jest to konkurs dla zawodowców rozstrzygany przez zawodowców. Mam na myśli to, że zapraszamy do udziału osoby również spoza stowarzyszenia, stawiamy jednak wymóg formalny co do wykształcenia kierunkowego. Oczywiście uczestnikami konkursu nie mogą być osoby należące do zarządu stowarzyszenia ani zaangażowane w organizację wydarzenia.
Transparentny ma być też sposób wyłaniania zwycięzców.
Głosowanie będzie gremialne. Zbierze się komisja, która po zaklasyfikowaniu formalnym nadesłanych prac – czyli potwierdzeniu, że spełniają one kryteria regulaminowe – wyłoni pierwszą shortlistę. Zakwalifikowane do niej projekty jury, na zamkniętym zebraniu będzie kolejno oceniać punktowo w dziesięciu aspektach. Kto zbierze najwięcej punktów, wygra. Nie ma tu więc pola do negocjowania wyniku w gronie jurorów. Jedynie gdyby powstał remis, przewidujemy dyskusję i ocenę, który aspekt jest ważniejszy – czy też, obrazowo mówiąc, które punkty mają wyższą wagę. Jeśli się tak zdarzy, a było tak w pierwszej edycji, jestem pewien, że wywiąże się ożywiona dyskusja, gdyż poszczególni jurorzy są szczególnie uwrażliwieni na odmienne kwestie. Jedni na sprawy funkcjonalne, inni kolorystyczne, ktoś jeszcze ma świetne oko do wyłapywania na zdjęciach przedmiotów splagiatowanych, a te potrafią projekt zdyskwalifikować. Ta grupa, tak wielostronnie patrząc na projekt, wspólnie podejmie decyzję, który z nadesłanych projektów jest najcenniejszy. I przyzna nagrody – niemałe.
Jakie aspekty projektów będą brane pod uwagę przez jurorów konkurs SAW-u?
Jako SAW staramy się promować dobre wzorce pracy zawodowej – zatem konkurs też ma pokazać to, co godne polecenia i godne nagrodzenia. Uwidocznić prace tych naszych kolegów i koleżanek, którzy projektują najlepiej. Interesują nas więc wysokie standardy profesjonalnych prac projektowych. W nadsyłanych zgłoszeniach umiejętność wykonania pięknej wizualizacji musi się zatem łączyć ze sprawnym, skutecznym poprowadzeniem realizacji. Chcemy w nich odczytać i wskazać szerszej publiczności, że praca architekta wnętrz to praca nieprosta, niebanalna, wieloaspektowa, wymagająca wielu różnych umiejętności. I jednocześnie pokazać nimi, że właśnie z tego powodu warto pracować z ludźmi o najwyższym poziomie kompetencji. Co do konkretów – ważna jest funkcjonalność. Technika. Jakość wykonania. Wykorzystanie budżetu klienta i zasobów. Tu na pewno wyróżnią się projekty mądre, rozsądnie gospodarujące określonym potencjałem. Oczywiście będziemy też szukać ciekawych pomysłów stylistycznych, artystycznych, proekologicznych, świadomych. Wszystkiego, co jest emanacją permanentnego progresu charakterystycznego dla branży.
A co by Pan na koniec radził mniej doświadczonym architektom wnętrz, którzy zastanawiają się nad udziałem określonym konkursie?
Przede wszystkim trzeba się dobrze przyjrzeć temu, co za danym konkursem stoi. Młode osoby czy marki na ogół nie mają wielotysięcznych budżetów, a skutki promocyjne zwycięstwa mogą być dosyć kosztowne. Dlatego należy zwracać uwagę, czy zwycięstwo rzeczywiście jakąś korzyść przyniesie. I nie zawsze trzeba się kierować rozpoznawalnością konkursu. Istnieją zmagania o niższym może prestiżu, ale i niższym progu wejścia, a zasięgach podobnych jak przy wielkich imprezach. Należą do nich choćby nagrody czy wyróżnienia przyznawane przez uznane tytuły prasowe. Warto też pamiętać, że nie pracujemy dla konkursów. Projektujemy, by spełnić określone cele stawiane przez inwestorów. Realizacja celu to miara sukcesu, a konkurs może jedynie ten sukces uwidocznić. Dlatego trzeba szukać konkursów, które na to stawiają i promują najlepszych twórców w sposób najbardziej uczciwy.
Konkurs Wnętrze Roku Stowarzyszenia Architektów Wnętrz to największy, najbardziej prestiżowy i w pełni niezależny konkurs dla architektów wnętrz w Polsce. Powołany został przez środowisko samych twórców, aby promować funkcjonalne i piękne wnętrza, oryginalne wzornictwo oraz dobre praktyki zawodowe. Autorzy najlepszych realizacji z lat 2019–2022 z dwóch kategorii – wnętrz prywatnych i publicznych – otrzymają nagrody o łącznej sumie 100 000 złotych. Na zgłoszenia indywidualne i zespołowe jurorzy czekają do końca października. Wyniki poznamy w kwietniu 2023 roku. Szczegółowe zasady udziału oraz regulamin można znaleźć na stronie Wnętrze Roku