Sylwia ożywia dziecięce rysunki! Niezwykłe maskotki szyte na zamówienie
Czy można ożywić dziecięce marzenia? Okazuje się, że tak – wystarczy igła, nitka i odrobina wyobraźni. Pasja do szycia Sylwii zaczęła się od niepozornych krasnali, by później przerodzić się w wyjątkowe projekty. Dziś dzięki jej pracom każde dziecko może przytulić swojego narysowanego przyjaciela, a nawet zachować bliskie wspomnienia w miękkiej, pluszowej formie.
Autor: Archiwum prywatne/ Czarodziejskie Nici
Spis treści
- Od krasnali do bajkowych jednorożców
- Pierwsze maskotki z rysunku
- Wyjątkowe wyzwania
- Miś, który przechowuje wspomnienia
- Reakcje klientów – wzruszenie, radość i… „wojna” o maskotkę
- Maskotki tworzone na podstawie dziecięcych rysunków. Zdjęcia
Są rzeczy, które zostają w sercu na zawsze. Dla dzieci to czasem zwykła kartka papieru pokryta ich pierwszymi rysunkami. A gdyby tak można było ożywić te rysunki i zamienić je w prawdziwe pluszowe maskotki? Brzmi jak magia, ale dla jednej z rękodzielniczek stało się to codziennością. Jej przygoda z szyciem zaczęła się niewinnie – od drobnych ozdób, dzisiaj tworzy skomplikowane projekty, które trafiają nie tylko do dzieci.
Od krasnali do bajkowych jednorożców
Miłość do rękodzieła towarzyszyła Sylwii (ig: czarodziejskienici) od zawsze, choć – jak sama przyznaje – nigdy nie była uzdolniona plastycznie.
- Z plastyki zawsze mówiłam, że jestem beztalenciem. Dostawałam słabe oceny z jakichś rysunków malunków i sprawiało mi to sporą trudność. Nie czerpałam przyjemności z tych zajęć, bo zwyczajnie czułam się gorsza. Ale w przypadku robótek było inaczej. Pierwsze jakieś tam wyszywania, prace z igłą i nitką, ściegi, robótki na drutach. To bardzo lubiłam – wspomina.
Przez lata rękodzielnicze hobby nie było jednak obecne w jej życiu, aż nadszedł moment, w którym wszystko się zmieniło.
- Pod koniec 2018 roku, gdy siedziałam w domu, dzieci chodziły do szkoły, mąż pracował w trasie, myślałam sobie, co ja z tym czasem mam zrobić. Przeżywałam nawet lekkie depresyjne stany. I wówczas naszła mnie myśl: krasnale. Stwierdziłam, że zrobię je dla bliskich na prezenty. I tak powstało pierwszych 17 sztuk. Były trochę szyte, trochę klejone. Rozdałam je przyjaciołom, bliskim, rodzinie. Każdy się zachwycał, jakie one są piękne i wyjątkowe.
Na początku Sylwii trudno było jednak uwierzyć, że jej maskotki mogą dorównywać tym sklepowym. Perfekcjonizm sprawiał, że zawsze dostrzegała najmniejsze niedociągnięcia, choć inni doceniali jej prace.
Mimo pierwotnych wątpliwości na początku kolejnego roku zaczęły powstawać zabawne zajączki, a następnie jednorożce, które skradły serca jej i najbliższych. Wówczas nie traktowała tego jako pracy i nie brała za swoje maskotki pieniędzy – większość trafiała do rodziny i na aukcje charytatywne.
Jednakże z czasem jej twórczość zyskała wartość, a jednorożce stały się prawdziwym hitem. Wkrótce dołączyły do nich kolejne projekty, a pasja stopniowo przekształcała się w coś więcej niż tylko hobby.
Przeczytaj także: Joanna zatapia w żywicy wspomnienia. "Pierwszą pracę tworzyłam z łysą głową w garażu"
Pierwsze maskotki z rysunku
Moment przełomowy przyszedł niespodziewanie. Przeglądając Facebooka, Sylwia natrafiła na post, w którym pewna pisarka poszukiwała osoby do uszycia postaci ze swojej książki. Bez większego zastanowienia Sylwia dodała komentarz. Jej prace przekonały autorkę i otrzymała zlecenie na uszycie ekoloduków. Śmieje się, że z czasem przeklinała swoją decyzję, gdyż ręczne odwzorowanie drobnych detali, jak maleńkie paluszki czy mikroskopijne guziczki, okazało się ogromnym wyzwaniem.
Zadanie jednak zakończyło się sukcesem, a w jej głowie pojawił się nowy pomysł. Skoro potrafi odtworzyć ilustrację z książki, dlaczego nie spróbować z rysunkami dzieci? To wtedy powstała pierwsza maskotka według rysunku jej synów.
Swoimi pracami podzieliła się w środowisku internetowym.
- Zaczęłam pokazywać swoje prace w internecie. Na początku pojawiły się jakieś pojedyncze zamówienia i później długo, długo nic.
To jednak nie zraziło Sylwii, która konsekwentnie pracowała dalej i poszukiwała klientów. Dzięki temu dziś może pochwalić się już pokaźną kolekcją zrealizowanych projektów.
Wyjątkowe wyzwania
Szycie maskotek na podstawie dziecięcych rysunków to praca pełna niespodzianek. Każdy projekt jest inny, niepowtarzalny i wymaga indywidualnego podejścia.
Dziecięca wyobraźnia nie zna granic, więc trafiają do Sylwii najróżniejsze stwory. Niektóre są łatwe do odwzorowania, inne wymagają długich godzin pracy, dopracowywania szczegółów i przemyślenia, jak przełożyć rysunek 2D na formę przestrzenną.
Rysunki bywają naprawdę wielkim wyzwaniem. Jak sobie z tym radzę? Nie wiem, myślę, że po prostu uwielbiam to robić. Jest tak, że czym bardziej skomplikowany rysunek, tym mam większą satysfakcję z pracy.
Na początku swojej twórczej przygodny, praca nad poszczególnymi maskotkami zajmowała Sylwii znacznie więcej czasu niż teraz. Największym wyzwaniem był wówczas wybór materiałów – to właśnie on pochłaniał najwięcej energii. Każdy detal musiał pasować perfekcyjnie, co wydłużało cały proces.
Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Dobór materiałów jest szybszy i bardziej uporządkowany – kolory dopasowuje do rysunku zamówionej maskotki. Gdy wszystkie formalności są już ustalone, przychodzi moment na realizację. Najpierw tworzy wzór, według którego powstaje maskotka, następnie szyje główny kształt na maszynie, a potem ręcznie dodaje detale – wyszywa, doszywa elementy, a czasem maluje je farbami do tkanin.
- Ogólnie maskotki robię kilka dni, bo pracuję także na etacie. Nie mam więc czasu od rana do wieczora. Dodatkowo wiadomo, dochodzą także obowiązki domowe – tłumaczy.
Miś, który przechowuje wspomnienia
Poza maskotkami inspirowanymi rysunkami oraz jednorożcami Sylwia tworzy także personalizowane i kolekcjonerskie lalki. Klienci przesyłają zdjęcia, a ona stara się jak najwierniej oddać ich charakter. Choć nie są to kopie 1:1, dbała o szczegóły – odpowiednie ubrania, fryzury, a nawet okulary. Każda lalka ma w sobie coś wyjątkowego, sprawiając, że jest czymś więcej niż tylko ręcznie wykonaną zabawką.
Wśród wszystkich projektów jeden szczególnie zapadł jej w pamięć – "Miś Wspomnień". Pomysł narodził się z prośby klientki, która chciała uszyć maskotkę z ubrań zmarłej babci. Na początku Sylwia miała wątpliwości, czy podoła temu emocjonalnemu wyzwaniu, ale gdy zobaczyła efekt końcowy, wiedziała, że warto było spróbować.
Dziś powstało już sporo tego rodzaju misiów – każdy z unikalnej tkaniny, każdy pełen emocji i osobistych wspomnień.
- Miałam kilka takich misiów, właśnie też takich po stracie. Były takie uszyte z wykorzystaniem dziecięcych ubranek. Jedna Pani wysłała mi ubrania: 30-letnie śpioszki, jakieś kaftaniki. Po prostu jak to dotknęłam, jak otworzyłam pudło, to zobaczyłam i poczułam kawał prywatnej historii. Ktoś to trzymał tyle lat, a teraz wysłał mi, powierzając swój cenny skarb – opowiada.
Zobacz: Dom Ani to wnętrzarska perełka! Jednak dwie rzeczy spędzają jej sen z powiek
Reakcje klientów – wzruszenie, radość i… „wojna” o maskotkę
Maskotki, które tworzy Sylwia, budzą ogromne emocje – zarówno u dzieci, jak i dorosłych. Największe wzruszenie towarzyszy zamówieniom wyjątkowych misiów – często są one pamiątką po bliskiej osobie, a ich odbiorcy nie kryją wzruszenia.
W przypadku ożywionych rysunków, które nie są zabawkami, a raczej pamiątkowymi maskotkami, radość jest równie wielka. Maluchy nie mogą uwierzyć, że postać z ich kartki nagle „ożyła” i stała się pluszakiem.
Zdarza się, że klienci sami dzielą się zdjęciami i nagraniami reakcji swoich dzieci. Jedna z mam zamówiła maskotkę dla córki i postanowiła sprawić jej małą niespodziankę – poprosiła dziewczynkę, by wrzuciła swój rysunek do kartonu, po czym szybko podmieniła go na maskotkę. Gdy dziecko zobaczyło swoją postać w pluszowej wersji, nie mogło uwierzyć własnym oczom.
Innym razem kobieta zamówiła nietypową maskotkę w kształcie zabawnego „kartofla” jako prezent dla męża. Nie przewidziała jednak, że ich syn tak bardzo się do niej przywiąże, że nie będzie chciał jej oddać. Efekt? Domowa „wojna” o pluszaka.
Radość z prezentu często przeradza się w prawdziwą fascynację. Jeden z chłopców, który otrzymał maskotkę „Pika Anioła” (połączenie Pikachu z aniołkiem), podczas rozpakowywania paczki najpierw nie dowierzał, a potem nie krył zachwytu. Jego rodzice, podobnie jak inni klienci, przyznają, że maskotki w rzeczywistości wyglądają jeszcze lepiej niż na zdjęciach i często są większe, niż się spodziewali.
Sylwia tworzy z pasji. Jej prace to nie tylko rękodzieło, ale też magia, która ożywia rysunki i zamienia je w wyjątkowe pamiątki. Jak sama podkreśla, największą nagrodą są dla niej emocje klientów - od wzruszenia po dziecięcy czysty zachwyt.
Maskotki tworzone na podstawie dziecięcych rysunków. Zdjęcia
Autor: Archiwum prywatne/ Czarodziejskie Nici
Przeczytaj także: Patrycja haftuje … na meblach. Jej sofy i krzesła powstają nawet przez kilka miesięcy
Autor: Archiwum prywatne/ Patrycja Duda