Joanna zatapia w żywicy wspomnienia. "Pierwszą pracę tworzyłam z łysą głową w garażu"
Niektóre historie zaczynają się od marzeń, inne – od trudnych doświadczeń, które zmuszają do przewartościowania życia. Tak było w przypadku Joanny, która przez lata zajmowała się projektowaniem wnętrz. W pewnym momencie zapragnęła czegoś więcej – kontaktu z naturą i przestrzeni na kreatywność. Sztuka z żywicy stała się dla niej nowym rozdziałem, ale zanim mogła w pełni oddać się pasji, musiała stoczyć walkę o zdrowie. Jak wyglądała jej droga?
Autor: Archiwum prywatne/ MAJUTO Resin Art
Spis treści
- Od projektowania wnętrz do sztuki z żywicy – jak wszystko się zaczęło?
- Nowa droga w cieniu choroby
- Nauka metodą prób i błędów – pierwsze kroki w pracy z żywicą
- Precyzja i cierpliwość – praca z żywicą od kulis
- Proces tworzenia – od pomysłu do mebla
- Kwiaty, mech i… – co można zatopić w żywicy?
- Bukiet ślubny zamknięty w żywicy – pamiątka na lata
- Pasja, która wypełnia życie kolorem
- Meble i upominki z żywicy epoksydowej Joanny - zdjęcia.
Od projektowania wnętrz do sztuki z żywicy – jak wszystko się zaczęło?
Każda pasja ma swój początek. U Joanny (ig: majutoart) zamiłowanie do pracy z żywicą pojawiło się z potrzeby zmiany.
- Od nastu lat zajmowałam się projektowaniem wnętrz. Jest to nadal coś, co lubię robić, ale w natłoku pracy projektowej zaczęłam odczuwać pewien dyskomfort i potrzebę zmiany. Praca projektanta jest ciekawa, ale wymaga wielu godzin spędzonych przed ekranem komputera. Jestem osobą aktywną. Lubię przyrodę i podróże i to takie mniej typowe, bo poza utartymi szlakami. Rodzinne przemierzanie bezdroży naszym autem terenowym, namiot dachowy i widoki, których się nie zapomina - opowiada i dodaje:
- Pewnego wieczoru, przeglądając filmiki na YouTube i wyświetlił mi się taki, w którym powstawał stół z motywem wyspy, morza, wakacji - złocista plaża, muszle, fale morskie i piękny turkus wody stworzony właśnie żywicą. Chyba to wakacyjne zestawienie sprawiło, że zatrzymałam się przy nim na dłużej i pojawiła się myśl, że może też bym potrafiła coś takiego stworzyć. Wtedy jeszcze niewiele wiedziałam na temat żywicy. Byłam za to przekonana, że jest to materiał, który może być idealnym nośnikiem łączącym kreatywność i wyobraźnię. Od dziecka mieszkałam w okolicy łąk, w spokojnej okolicy. Lubiłam zbierać kwiaty, obserwować przyrodę, dlatego w pierwszej kolejności pomyślałam, że to kwiaty powinny być moim motywem przewodnim.
Dostrzegając potencjał w tego rodzaju artystycznej formie, Joanna zaczęła zastanawiać się nad swoją przyszłością. Nie zdawała sobie sprawy jeszcze, że życie miało dla niej już swój plan.
Nowa droga w cieniu choroby
Zanim pasja zdążyła na dobre się rozwinąć, Joanna usłyszała diagnozę - choroba, onkologia, walka.
Często zmiany odkładamy na bliżej nieokreślone kiedyś. Boimy się zrobić ten pierwszy krok. Być może nie odważyłabym się zacząć, gdyby w tym samym czasie nie pojawił się zakręt i to bynajmniej nie taki podczas podróży, z którego widać góry aż po horyzont. W czasie kiedy zaczęłam podejmować pierwsze próby z żywicą, okazało się, że jestem poważnie chora - jestem Amazonką. Czas się zatrzymał na trochę, bo przyszło mi się mierzyć z leczeniem onkologicznym, które nie jest łatwe, trwa długo, osłabia, stawia pod ścianą i zmusza do zatrzymania się i refleksji. W takiej sytuacji można się załamać lub działać ze zdwojoną siłą.
Joanna wybrała to drugie. Praca z żywicą stała się dla niej terapią.
- Dla mnie to był bodziec do tego, by zacząć tworzyć, zmienić perspektywę, zrelaksować się układając kwiaty. Pierwszą pracę tworzyłam więc z łysą głową w zaciszu domowego garażu. Wiem, że powinnam była zacząć od czegoś małego. Ja jednak w swojej determinacji zaczęłam od stolika. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, ile rzeczy mogło pójść nie tak. Szczęście nowicjusza sprawiło jednak, że stolik wyszedł dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam. To był dobry początek.
Przeczytaj także: Siła ducha zamknięta w stali. Krystian tworzy coś więcej niż meble loftowe
Nauka metodą prób i błędów – pierwsze kroki w pracy z żywicą
Samodzielna nauka nowej techniki wymagała nie tylko cierpliwości, ale także eksperymentów. Joanna, jako inżynier, podeszła do tego metodycznie.
- Dużo oglądałam, czytałam poradniki, karty techniczne po to by zanim zacznę wiedzieć jak najwięcej. Oczywiście nie obyło się bez błędów. Na samym starcie kupiłam nie taką żywicę, jaką powinnam i przetrenowałam walkę z wyciekami. Innym razem za szybko dolałam kolejną warstwę i w efekcie piękna kwiatowa lampka pokryła się cała bąbelkami powietrza. No ale w tej sytuacji, kreatywność podpowiedziała, żeby dodać bursztynowy barwnik. Teraz lampka zdobi półkę w pokoju córki i przypomina prehistoryczny bursztyn z zamkniętymi w nim kwiatami.
Tworzenie mebli i dekoracji wymaga nie tylko talentu, ale też przestrzeni. Praca w garażu miała swoje ograniczenia. Tak więc własna pracownia stała się kolejnym krokiem na jej drodze.
- Potrzebowałam miejsca, w którym będą mogły powstawać moje prace. To równocześnie był czas, gdy nadal się leczyłam, a to wiązało się z licznymi wyjazdami, ponad roczną przerwą w pracy zawodowej, a co za tym idzie ogromnym kopniakiem w domowy budżet. Trudno tu było myśleć o inwestycji w pracownię. To był pewien dołek, z którego ciężko było wyjść. Coś się we mnie kumulowało. W pewnym momencie postanowiłam napisać o tym wszystkim - o chorobie, o moim leczeniu, tym co robię, z czym się mierzę i czego potrzebuję. Taki rzut kamieniem z urwiska. To z kolei wywołało duży odzew od znajomych i otoczenia, słowa wsparcia i chęć pomocy. W ten sposób niejako wspólnymi siłami pojawiło się światełko w tym ciemnym tunelu i zaczęłam wierzyć, że się uda. Latem stanęła pracownia. Taka z serii ciasna, ale własna.
Precyzja i cierpliwość – praca z żywicą od kulis
Tworzenie mebli i dekoracji z żywicy to zajęcie, które wymaga ogromnej cierpliwości.
- Często powtarzam, że praca z żywicą uczy cierpliwości. To przede wszystkim działanie etapami, procesy, których nie da się przyspieszyć. Ja jestem czasem zbyt szybka, ale już dobrze wiem, że zbyt gwałtownym działaniem mogę popsuć efekt wielu dni pracy. Ten czas oczekiwania ma jednak zalety. Efekt finalny i to jak taki mebel wygląda na końcu, wynagradza wszystko.
Co ciekawe, Joanna nie pracuje sama.
- Motorem kreatywnym jestem ja, ale już prace cięższe typu szlifowanie, lakierowanie to zadanie dla męża, który z entuzjazmem i optymizmem wszedł w pomysł powstawania pracowni.
Proces tworzenia – od pomysłu do mebla
Każdy projekt zaczyna się od wizji. Najczęściej inspiracją są kwiaty. Joanna komponuje je najpierw w swojej wyobraźni – ich ułożenie w żywicy czy to, jak będą wyglądać w świetle.
- Najpierw powstaje tło, później układane są kwiaty w jednej lub kilku przestrzennych warstwach. Kwiaty są trudnym materiałem - przede wszystkim muszą być dobrze wysuszone. Często przyjeżdżają do nas w formie bukietu i wtedy suszymy je samodzielnie, starając się by zachowały swój kształt i kolor, a to też nie jest proste.
Potem „wchodzi na scenę” żywica – każda warstwa musi wyschnąć, zanim zostanie dołożona kolejna. To wiąże się z długim oczekiwaniem.
- Kiedy można już rozformować stolik następuje etap, w którym mebel przejmuje mój mąż. Wyrównuje go jeśli zachodzi taka potrzeba, szlifuje do odpowiedniej gradacji, powstają otwory montażowe pod nóżki, a potem jest też kilkukrotnie lakierowany.
Stworzenie stolika zajmuje około dwóch tygodni. Mniejsze dekoracje powstają szybciej, ale każda wymaga wieloetapowego działania.
- To też jest praca etapami, więc z dnia na dzień nie da się wykonać nawet najmniejszych przedmiotów. Zazwyczaj takich dekoracji i mebli w pracowni jest kilka. Blat roboczy jest dość długi i bywa, że jest zajęty do granic możliwości pracami na różnym etapie powstawania.
Zobacz również: Patrycja haftuje … na meblach. Jej sofy i krzesła powstają nawet przez kilka miesięcy
Kwiaty, mech i… – co można zatopić w żywicy?
Najczęstszym motywem w pracowni Joanny i jej męża są kwiaty.
- Mamy dom z ogrodem, a na jego końcu, w warzywniaku specjalną grządkę na kwiaty. Suszymy ogrodowe hortensje i róże. Dzieci też chętnie pomagają i bywa, że ze spaceru przynoszą polne kwiaty, które również suszę do łąkowych lampeczek. Lubię też motywy leśne: mech, szyszki, zboża.
Nasza bohaterka cały czas podejmuje nowe wyzwania pracując z żywicą.
- Eksperymentuję, powstają też czasem stoliki, lampki i deski morskie. Nie boję się wyzwań. Zazwyczaj naszymi klientkami są kobiety. Ale tak czasem żartuję, że marzy mi się, żeby jakiś pan zgłosił się, żeby zatopić jakieś koła zębate czy inne żelastwo - śmieje się.
Czy zdarzały się jej nietypowe projekty?
- Jeszcze nie było nic ekstremalnego, ale stworzyłam dla córki wisiorek z kawałka drewna, w którym zatopiłam niezapominajki. Aktualnie pracuję nad lampką z motywem Minecraft: prezentem od babci dla wnuka.
Bukiet ślubny zamknięty w żywicy – pamiątka na lata
Nie każdy chce rozstać się ze swoim ślubnym bukietem zaraz po ceremonii. Coraz więcej osób decyduje się na jego utrwalenie w żywicy, by zachować wspomnienia na dłużej. Joanna początkowo podchodziła do tego pomysłu z rezerwą.
- Na początku nie chciałam tego robić w obawie przed tym, że coś może pójść nie tak. Jest to bowiem duża odpowiedzialność. Powierzane nam są kwiaty, z którymi wiążą się silne emocje, budzą wspomnienia i nie wyobrażam sobie, żeby coś miało się z nimi stać.
Ilość zapytań klientek oraz bez wątpienia nabyta pod wpływem doświadczenia pewność sprawiły, że Joanna podjęła się również i tego wyzwania w swojej pracowni.
Dziś tworzy różne formy pamiątek – od lampek i kompozycji zamkniętych w bryłach, przez tace, zegary, aż po stoliki z zatopionymi ślubnymi kwiatami. Wysyłka kwiatów do pracowni nie stanowi problemu, a gotowe dekoracje bezpiecznie trafiają do klientów.
Dzięki swoim kompozycjom nie tylko zamyka piękno kwiatów w żywicy, ale także daje nowożeńcom wyjątkową pamiątkę, która przetrwa lata.
Pasja, która wypełnia życie kolorem
Rękodzieło ma tę niezwykłą cechę, że nigdy nie tworzy się dwóch identycznych rzeczy. Każdy stolik, lampka czy dekoracja wychodząca z pracowni Joanny i jej męża jest jedyna w swoim rodzaju.
Nawet jeśli klient zamawia wzór, który już wcześniej powstał, finalny efekt zawsze będzie nieco inny.
- Nie ma dwóch takich samych plastrów drewna, takich samych kwiatów. Zawsze coś nowego przyjdzie nam do głowy, coś można ulepszyć, dopasować. Ważne jest też to, że taki mebel czy dekorację można dostosować do swojego gustu, wnętrza tak by cieszył i zdobił. Ciągle się uczymy. Nasze pomysły ewoluują, to daje bardzo dużo możliwości.
Historia Joanny to opowieść o determinacji i miłości do tworzenia. Zawodowa zmiana, którą rozpoczęła od pierwszego stolika w garażu, przerodziła się w pasję, która nadaje jej życiu nową jakość. Praca z żywicą stała się dla niej nie tylko sposobem na twórczą ekspresję, ale także formą terapii i źródłem radości.
Każdy projekt, który wychodzi z jej rąk, niesie w sobie cząstkę natury, emocji i niezwykłej dbałości o szczegóły. A to, co zaczęło się jako spontaniczny pomysł, dziś inspiruje innych – do otaczania się pięknymi, niepowtarzalnymi przedmiotami i do odwagi w podążaniu własną drogą.
Meble i upominki z żywicy epoksydowej Joanny - zdjęcia.
Autor: Archiwum prywatne/ MAJUTO Resin Art
Zobacz także: Sztuka, która wyciąga z ciemności. Rzeźby świetlne Michała Korchowca
Autor: Archiwum prywatne/ Michał Korchowiec