Uwodzi mnie niepowtarzalne. Jak przystroić stół
Elżbieta Abłamowicz, tłumaczka i lektorka języka angielskiego, ma pięknie urządzoną kuchnię, chociaż... gotowanie ją nudzi! Co innego strojenie stołu – to lubi. Od lat zbiera porcelanę, srebra i kryształy.
Autor: Jacek Kucharczyk
Redakcja: Elu, znam cię od ponad trzydziestu lat i wiem, że nie urządzasz tłumnych przyjęć, najwyżej kolacje dla kilku osób. Po co ci więc tyle naczyń? Elżbieta Abłamowicz: Uzbierało się. Gdy widzę ładny przedmiot, nie mogę mu się oprzeć. Nie zastanawiam się, czy nowa rzecz będzie pasowała do tych, które już posiadam. Mam prawie wyłącznie pojedyncze sztuki talerzy, kieliszków, filiżanek. Do kupienia mojego jedynego serwisu namówiła mnie przyjaciółka. Uważa, że w domu powinno być przynajmniej sześć jednakowych talerzy. Jednak takie kupowanie jest wbrew mojej naturze. Red.: Większą przyjemność sprawia tobie wynajdowanie ciekawych rzeczy do kolekcji? E.A.: Trudno to nazwać kolekcją. Swego czasu zbierałam kółka do serwetek, ale mi się znudziło. Nie mam cierpliwości, która cechuje prawdziwych kolekcjonerów. U mnie zawsze jest to impuls. Uwodzą mnie przedmioty niepowtarzalne i piękne. Mogą być nowoczesne, staroświeckie lub z targu staroci. Nie przeszkadza mi, że talerz jest uszczerbiony, jeśli jest zjawiskowy. Red.: Nie widzę u ciebie staroci, wszystko jest prawie jak nowe... E.A.: Lubię, o ile to możliwe, przywrócić każdej rzeczy jej dawny wygląd – sama czyszczę, odnawiam lub oddaję do renowacji. Czasem te zabiegi kosztują więcej niż sam nabytek, ale uważam, że warto wydać. Dbanie o przedmioty to też przyjemność.
Red.: Bibeloty stoją u ciebie wszędzie, nawet na kuchennym blacie. Nie przeszkadzają ci? E.A.: Mówisz o porcelanowej owieczce? Oczywiście, że nie. Jest taka słodka. Dla mnie „ładne” jest ważniejsze od „wygodne”. Przedmioty i sprzęty z różnych czasów i miejsc dobieram w grupy, które łączy kolor, materiał albo kształt. Srebrne sztućce do nakładania potraw włożyłam do platerowanego garnka z India Shopu, a karafki postawiłam razem na wiszącej szafce. Dzięki takim zabiegom udaje mi się zachować harmonię i ład.
Najlepsze na zakupy
- Kiedyś często odwiedzałam warszawski targ staroci na Kole. Kupiłam kilka ładnych mebli: stół, szafę, krzesła. Niestety, coraz rzadziej trafiają się tam ciekawe okazy.
- Za to na pchlich targach w Paryżu, Zurychu, Rzymie mam wrażenie, że w tych miastach przez minione 200 lat nie zbiła się żadna filiżanka, nie spłonęła ani jedna firanka.
- Relaksuję się w Fabryce Koronek na Burakowskiej w Warszawie. Mogę tam spędzić pół dnia: wącham kwiaty w Warsztacie Woni, u Mielżyńskiego wypijam kieliszek wina, w Red Onion oglądam akcesoria kuchenne Nigelli Lawson, a na koniec kupuję sobie jakiś ładny drobiazg w Bed&Breakfast.