Ciepły śnieg. Salon z falującą ścianą

2010-05-17 2:00

Załoga tego apartamentu to pięcioro mieszkańców, w tym para dorosłych, dwójka dzieci i kot. Choć każdy ma tu swoje miejsce, wszystkich zwykle można spotkać w jasnym i dużym salonie z falującą ścianą-meblem.

Mebel zwieńczony fantazyjną sinusoidą wyznacza granice salonu. Tam, gdzie się kończy, zaczyna się jadalnia, ograniczona z kolei ścianą szkła. Kuchnia „przycupnęła” na uboczu, w osobnym pomieszczeniu. Ale jakie ono osobne... Najszersze w tym mieszkaniu przesuwne drzwi w kolorze ściany (czyli białym) są zawsze otwarte, a wtedy kuchnia wygląda jak aneks do jadalni. Poza tym za lodówką są drzwi na jedenastometrowy taras, który łączy się z salonem. Amfilada w otwartej przestrzeni strefy dziennej? Dobra architektura lubi paradoksy. A ta jest bardzo dobra. Wysoki budynek mieszkalny, niedaleko dworca Warszawa Gdańska, zaprojektowała znana pracownia JEMS. Grzegorz Wojciechowski - projektant wnętrza - przyznaje z kolei, że starał się wykorzystać wszelkie zalety przestrzeni, którą tu zastał.

Wygodny salon

Gospodarze są ludźmi rodzinnymi. Monika pracuje w agencji reklamowej, Łukasz jest trenerem tenisa. Mają ośmioletnią córkę Zosię i trzyletniego Stasia. W pierwszym momencie wydaje się, że mieszkanie zostało wręcz zawłaszczone przez dzieci. Zosia – choć ma własny pokój z piętrowym łóżkiem, zaprojektowanym przez Grzegorza Wojciechowskiego tak, by przypominało domek – najwięcej czasu spędza w salonie. Lekcje odrabia w szklanej jadalni. Lubi, gdy jest głośno, bo wtedy potrafi się skupić.

Nie zniechęca jej chłód szklanego blatu. Zresztą jej mama, Monika, często nakrywa stół miękkim, udrapowanym obrusem, oczywiście w odcieniach brązu – także dlatego, żeby nie zostawały odciski palców. Latem Zosia i Staś bawią się na przylegającym do salonu i kuchni narożnym tarasie. Miejsca jest dużo, ona jeździ na hulajnodze, a Staś na rowerku. Monika jest dumna ze swoich zdjęć, które, powiększone i oprawione w ramy obrazów lub stanowiące fototapetę, zdobią ściany wszystkich części mieszkania. O wnętrzu mówi, że po dwóch latach nic jej się nie opatrzyło. Jasne meble i podłogi wyglądają ekskluzywnie, ale ona, po gospodarsku, ma satysfakcję, że „biel się sprawdza, nie widać kurzu”. Nie znajdziemy tutaj marmurów, granitów, włoskiej mozaiki. Jest dużo światła, wygodna komunikacja i owa ekstrawagancka ściana-mebel. Właściwie ściana-mebel-lampa, bo nie dość, że w obramowaniu są świetlówki, to jeszcze światło wydobywa się spoza niej przez pionowe „przecinki”. Jeśli dobrze zaprojektowane mieszkanie to takie, w którym ludzie są szczęśliwi, to to zostało wymyślone znakomicie.