Był ruiną, ale dziś zachwyca. Dom Zosi i Stefana powstał ponad 100 lat temu!

2024-08-02 15:15

Kiedyś mieszkał tu klasztorny ogrodnik, potem dom niszczał nieużywany, zaniedbany. Zofia i Stefan przeprowadzili spektakularną metamorfozę 100-letniego domu w Wojnowie. Od 30 lat spędzają tu całe lato, nie nudząc się ani przez chwilę. To miejsce bawi ich i uszczęśliwia.

Ona – dziennikarka, on – fotoreporter (dziś oboje na emeryturze) zawsze uwielbiali Mazury. Co roku, tak jak ich przyjaciele, wynajmowali kwatery i spędzali czas, żeglując albo przesiadując w Krzyżach. W wiosce oddalonej od nich o 14 km natrafili na domek należący do klasztoru staroobrzędowców. Kiedyś mieszkał w nim klasztorny ogrodnik, ale od wielu lat niszczał nieużywany, zaniedbany…

Remont totalny

Zobaczyli, pokochali, kupili i… zabrali się do pracy! Zakres robót? Nowe podłogi i dach, odnowienie elewacji, wymiana drzwi i okien (na współczesne, ale identyczne z oryginalnymi!), a nawet zmiana układu pomieszczeń: z trzech izdebek powstała jedna przestrzeń pełniąca funkcje jadalni i salonu z kominkiem, a czwartą zamieniono na wygodną sypialnię. Właściciele wszystko robili własnoręcznie lub korzystali z usług lokalnych rzemieślników.

Ściany wewnątrz pomalowała Zosia, razem ze Stefanem odskrobali do gołego drewna belki stropowe. Stolarką zajął się pan Krzysztof Ciepliński, a pan Ignacy Bałdyga ozdobił dom z zewnątrz – wyrzeźbił koronki, gwiazdki, a także kolorowe koguciki i bocianki.

Zdun zbudował kominek z wylotami powietrza ozdobionymi żeliwnymi podstawkami pod żelazka (Zosia od lat kupowała je na targach staroci). Mają cudowne wzory: na jednym jest orzeł jagielloński, na drugim piastowski, na trzecim – motywy kwiatowe…

Radość z tworzenia

– Bawimy się tym domem – mówi Zosia – tworzymy go krok po kroku z troską o detale. Każde lato tu spędzone przynosi nowe pomysły i to nie tylko dekoratorskie. Na przykład Stefan wymyślił Wojnowski Festiwal Fotografii. W tym roku odbywa się już po raz piąty. Każdy, kto ma ciekawe zdjęcia, może je na nim pokazać…

Koguciki i inne ozdoby to dzieło Ignacego Bałdygi, który przybył w te strony zaraz po wojnie. Wymyślił je i wyrzeźbił specjalnie dla Zosi i Stefana. A oni z radością zaakceptowali wszystkie jego pomysły.

Dom na Mazurach
Autor: Marek Szymański

Wojnowo to ulicówka, czyli wszystkie domy stoją wzdłuż jednej ulicy. Podczas Wojnowskiego Festiwalu Fotografii (non profit!) na płotach ciągnących się 4 km, za zgodą mieszkańców, wieszane są zdjęcia zgłoszone na festiwal. A wziąć w nim udział może każdy.

Sztuka we wnętrzu

Salonik i jadalnia w jednym to miejsce szczególnie lubiane przez gospodarzy. Tak jak cały dom, zdobią je rzeczy bliskie ich sercu. Tryptyk na ścianie za stołem to skrzydło starego okna. Obrazki namalowała córka chrzestna Zosi, Hanna Żebrowska, w wieku kilkunastu lat. Dzisiaj jest malarką, która nieopodal ma swoją galerię.

Jeden obrazek przedstawia wojnowską cerkiew, drugi ich dom, a trzeci – jezioro z łabędziami. Po bokach tryptyku wiszą ozdoby – motywy kwiatowe wyhaftowane ściegiem krzyżykowym przez Zosię na płótnie rozciągniętym między zawiasami od starego okna.

Nad wygodną kanapą zawiesiliśmy kiczowaty niemiecki kilim z okresu międzywojnia z idylliczną scenką leśną. To produkt masowy, robiony fabrycznie, przed wojną był szalenie popularny.

Stolik kawowy to zdobycz ze sklepu z rzeczami skandynawskimi w Piszu. Tak naprawdę jest wielką tacą na nóżkach. Można ją podnieść, by np. bezpiecznie przenieść duży tort. Serwetkę wydziergała szydełkiem przyjaciółka domu. Wizerunki Chrystusa i Matki Boskiej pochodzą z manufaktur przedwojennych. – Kiedyś wisiały u mojej babci – mówi Zosia. – Nie była Mazurką, pochodziła z kielecczyzny, ale obrazy z jej domu idealnie wpisały się w „wojnowski klimat”.

salon
Autor: Marek Szymański
Jak ciekawie urządzić letni dom? Podpowiedzi Zosi i Stefana

Nie obawiaj się łączenia różnych stylów. Eklektyzm jest fajny. Szczególnie w miejscu, gdzie od wieków spotykały się różne kultury: pruska, rosyjska, polska powojenna. Dom urządzony w takim duchu staje się bogatszy i zyskuje indywidualny rys.

Stosuj intensywne barwy. One dodają energii, rozweselają i wprowadzają w dobry nastrój. Pomalowane na różne kolory ściany nie powinny jednak się ze sobą stykać. Jeśli oddzielimy je bielą, w jednym pomieszczeniu powstaną odrębne strefy, każda z własnym klimatem.

Warto słuchać, obserwować i czerpać inspirację od ludzi wrośniętych w okolicę. Podpatrzeć, jak urządzali niegdyś domy, czym je zdobili itd. Warto też zadać sobie trud i wyszukać lokalnych artystów (także tych nieodkrytych). Wprowadzając do domu ich dzieła, nie tylko wesprzesz autorów, ale również zyskasz wyjątkowe dekoracje. Dzięki tego rodzaju zabiegom dom, jego wnętrze i otoczenie w niewymuszony sposób złożą się w naturalną całość.

Odważne kolory ścian

Zosia sama malowała ściany. Eksperymentowała z kolorami, dobierała odcienie na poszczególne ich fragmenty… – Na tę przy kominku wybrałam róż, żeby ciekawie komponował się z koralowymi tonami ścian w sypialni, ale głównie dlatego, by było weselej – mówi.

Kredens z lat 60. XX wieku kawał czasu przestał w piwnicy u przyjaciół. Był w doskonałym stanie. W wojnowskim domu dostał drugie życie – tym razem w charakterze biblioteczki. Z tego okresu pochodzi karafka ryba (niestety, bez korka i kieliszków dzieci) – to rozpoznawalny wyrób fabryki fajansu i porcelany w Połonnem na dzisiejszej Ukrainie, a wtedy w ZSRR.

Kominek ogrzewa cały dom. Dzięki łamanej szybie ogień można podziwiać z każdego miejsca w pokoju. Przydał się bardzo, gdy z racji pandemii, spędzaliśmy tu także ostatnią zimę.

Kredens
Autor: Marek Szymański

Mała kuchnia z piwnicą pod podłogą

Kuchnia jest mała, ale funkcjonalna. Szafki (korpusy i blaty) na wymiar zrobił z drewna sosnowego miejscowy stolarz, pan Ciepliński, według pomysłu i projektu właścicieli. Pomalował je zaś lakierobejcą na zielono sam pan domu. Rozmieszczenie mebli, zlewu i AGD nie było łatwe, bo nie dość, że powierzchnia niewielka, to jeszcze pod podłogą jest piwnica!

Wejście do niej zamyka drewniana klapa, którą częściowo przysłania dywanik. Kuchnia nie ma drzwi – nie były tu potrzebne. Fachowcy z Nidy zajmujący się remontem sami zrobili przejście w formie łuku. To zaskoczyło Zosię i Stefana, w pierwszej chwili niezbyt im się spodobało, ale z czasem polubili to rozwiązanie.

Sypialnia z czerwonymi ścianami

Koralowe ściany w sypialni emanują ciepłem i energią. Proste łóżko ze świerczyny wykonał na zamówienie lokalny stolarz. Sekretarzyk i fotel to zdobycze z lokalnego targu staroci. Zamiłowanie domowników do nasyconych barw i wyrazistych deseni widać także w tekstyliach – wzorzysta pościel idealnie wpisuje się w ich gust. Ceramiczny prawosławny krzyż to dzieło Stefana, który kiedyś bawił się w wypalanie różnych rzeczy z gliny.

- Lubimy nieoczywiste rozwiązania i nadawanie rzeczom funkcji wbrew ich przeznaczeniu. To chroni dom przed nudą — opowiadają gospodarze. Stara żeliwna koza w charakterze stolika nocnego? Czemu nie! Wystarczyło ją oczyścić, odrdzewić i pomalować z fantazją! Oczywiście na koralowo – bo to jeden z ulubionych odcieni pani domu.

Na werandzie toczy się intensywne życie: tu czytamy, pijemy kawę, przyjmujemy gości, robimy przetwory. I ten widok na ogród…

Stuletni dom z werandą

Górną część elewacji i werandę obłożono sosnowymi deskami zaolejowanymi na ciemny kolor, dzięki czemu nie boją się wody i mrozu, a przy tym udają starsze niż są w istocie. Urody miejscu dodają dekoracje, m.in. stare koła od wozu. – Znaleźliśmy je w komórce, dziś już nieistniejącej – mówią gospodarze. – Były tak piękne, że żal było je wyrzucić, więc ozdobiliśmy nimi dom. Nie znamy ich pochodzenia, ale od czasu do czasu zabawiamy się, wymyślając ich historię.

Pomysł na ogród

Ogród to domena Zosi, ale trawnik to oczko w głowie Stefana. Sam go zasiał i kosi co dwa tygodnie. Ogrodowe meble i huśtawkę zamówiono w tartaku w sąsiednim Gałkowie. Są z zaimpregnowanych wałków świerka i sosny.

Wszędzie wokół domu rosną kwiaty i zioła. Jest zielono i kwietnie. Bujnie rozrastające się rudbekie, floksy i słoneczniczki szorstkie Zosia co roku dzieli i przesadza w nowe miejsca, a także rozdaje sąsiadkom jako sadzonki. Obrzeże ścieżki i rabatki zrobiono z tutejszych, polnych kamieni.

Żaden owoc z własnych jabłonek się nie zmarnuje. Zosia dba, by te, które nie zostaną zjedzone prosto z drzewa, trafiły do ciasta albo słojów. – Lubimy gotować, piec, robić przetwory – mówi. – Trochę jest przy tym pracy, ale czas płynie przyjemnie: gadamy sobie, słuchamy muzyki albo książki i nie wiadomo kiedy spiżarnia pełna – dodaje ze śmiechem. Jak widać, uwielbiam barwne naczynia. Te miseczki w kolorowe paski kupiłam w małym lokalnym sklepie.

Ogród
Autor: Marek Szymański

Ze Szczecina w Bieszczady. Znaleźli starą chatę i przeprowadzili się tysiąc kilometrów od domu

Listen on Spreaker.