Z ciasnej klitki w kamienicy w przestronne mieszkanie. Z autorką tej metamorfozy rozmawiamy o zrównoważonym projektowaniu
Świetna lokalizacja w centrum Gdańska i klimat kamienicy. Architektka Monika Wierzba-Krygiel zadbała, by go zachować, ale zmieniła wnętrze tak, by stało się wygodnym miejscem do życia dla miłośniczki polskiego designu i sztuki. Architektka pracuje w duchu zrównoważonego projektowania, to znaczy, że ingeruje w budynek tylko tam, gdzie to konieczne.
Kto tu mieszka? Dla kogo Pani projektowała?
Dominika jest młodą miłośniczką polskiego dizajnu i sztuki. Kocha rośliny, jest domatorką i często odwiedzają ją goście oraz rodzina. Mieszka ze swoim chłopakiem Łukaszem, który, gdy zaczynaliśmy pracę nad projektem, w domu bywał rzadko, bo dojeżdżał do biura. Pandemia zupełnie zmieniła ich życie i zmusiła go do pary zdalnej z domu (czego wcześniej nie planowali). Para zamieszkała w Gdańsku niedawno. Miał to być tylko „przystanek” w dalszej drodze, a tak się tu zadomowili, że postanowili osiąść tu na stałe.
Jak rozpoczęła się współpraca?
Nie znałyśmy się wcześniej, nie miałyśmy kontaktu. Właścicielka mieszkania zobaczyła moje publikacje w social mediach i spodobał się jej mój styl projektowania i napisała do mnie.
Na czym zależało inwestorce, a co Pani zobaczyła w tym wnętrzu?
Mocną stroną mieszkania jest świetna lokalizacja w centrum Gdańska oraz dobry dość układ. To znaczy, że wszystkie potrzebne funkcje można było w nim rozplanować bez konieczności kosztownego remontu. Właścicielce zależało na stworzeniu przestrzeni zachowującej charakter kamienicy, ale w wydaniu minimalistycznym. Nie chciała, by mieszkanie zostało „zagracone”. W projekcie miały się znaleźć tylko najpotrzebniejsze, funkcjonalne meble. Niestety wnętrze było dosyć ciemne, więc duży nacisk w projekcie położyłam doświetlenie pokoi z maksymalnym wykorzystaniem światła naturalnego. Minusem byłą też mikroskopijna łazienka, gdzie mieściła się tylko wanna oraz muszla WC, a umywalka znajdowała się w kuchni!
Tak wyglądało wnętrze przed remontem:
Wspomniała pani o procesie przeprowadzonym w duchu zrównoważonego projektowania. Na czym on polega?
Projekt zakładał minimalną ingerencję w zastaną tkankę. Starałam się jak najwięcej „wyciągnąć” z zastanego stanu, tak żeby uniknąć zbędnych wyburzeń, budowania nowych ścianek itp. Z widocznych instalacji, na przykład rur. Starałam się stworzyć element autentycznej dekoracji. Na etapie projektu zrobiłyśmy z inwestorką inwentaryzację i ustaliłyśmy, co z posiadanych przez nią przedmiotów możemy wykorzystać w nowej aranżacji. Dzięki temu nie kupowałyśmy niepotrzebnie nowych rzeczy. Fotel Kanu projektu Tomasza Augustyniaka inwestorka przywiozła ze sobą z poprzedniego mieszkania, podobnie obrazy. Ten w kuchni jest autorstwa Trójmiejskiej malarki Justyny Rudzińskiej. Nowo kupowane elementy były wybierane świadomie. Szukałyśmy tych stworzonych w Polsce. W Gdańsku mamy wspaniały sklep Lumann, gdzie można znaleźć mnóstwo perełek polskiego designu. W projekcie wykorzystałam meble Fameg czy Pastform. Cześć elementów aranżacji została wyszukana na pchlich targach i na aukcjach internetowych. Materiały wykończeniowe zastosowane w tym wnętrze są przyjazne środowisku. Na podłogach leży drewniany parkiet, a ściany są pomalowane farbami z zerową lub minimalną ilością związków lotnych.
A jak przebiegał sam remont?
Mimo dużego potencjału mieszkanie było zaniedbane i wymagało generalnego remontu. Trzeba było wymienić instalację elektryczną, częściowo także wodno-kanalizacyjną i gazową. Powiększono otwory drzwiowe, wymieniono wszystkie okna i drzwi, podłogę. Na etapie projektu chciałam zachować istniejącą podłogę, ale niestety po zdjęciu wykładzin okazało się, że stara podłoga jest w fatalnym stanie i wymagała wymiany. Zanim doszłyśmy do szczęśliwego finału, przeżyłyśmy jeszcze niemiłe wydarzenie: pod sam koniec remontu w mieszkaniu pękła rura grzewcza w ścianie, zalała remontowany lokal i sąsiada, wspólnota mieszkaniowa musiała pociągnąć nową instalację, a to opóźniło prace remontowe i przysporzyło budowlańcom dodatkowej, nieplanowanej pracy.
Tak wyglądało wnętrze przed remontem:
Co Państwa zaskoczyło w trakcie realizacji?
Pandemia! Mieszkanie było realizowane w 2021 roku, kiedy dostępność materiałów i niektórych usług bywała problematyczna. Na szczęście wykonawca miał bardzo sprawną ekipę i udało nam się zaplanować prace tak, żeby uniknąć przestojów. Remont udało się skończyć przed terminem.
Jaki ocenia Pani projekt z perspektywy czasu?
Jestem bardzo zadowolona z efektu, bo udało mi się zachować charakter kamienicy, ale w nowoczesnym wydaniu. Ogromnie mnie cieszy, że inwestorka jest także zadowolona z efektu i gdy zapytałam, jak mieszka się w nowym miejscu, napisała: „wszystkie rozwiązania sprawdzają się świetnie - łazienka jest genialna, dużo wygodniejsza niż sobie to wyobrażałam, kocham przedpokój, kuchnia jest jak na wymiar!". Od siebie dodam, że ta realizacja to był idealny przykład współpracy. Miałam szczęście trafić na bardzo świadomą inwestorkę i sprawną ekipę, która nie znała słów „nie da się”.
Monika Wierzba-Krygiel, architektka, prowadzi cały proces budowlany od koncepcji, po realizację wnętrza „pod klucz”. Jest absolwentką Wydziału Architektury i Urbanistyki Politechniki Gdańskiej. Studiowała też na Universidad de Alcalá (UAH) Madrid. Ukończyła studia podyplomowe na Politechnice Gdańskiej: architektura i budownictwo proekologiczne oraz rewitalizacja architektoniczno-urbanistyczna obszarów miejskich. Pracowała w renomowanym holenderskim studiu Benthem Crouwel Architects oraz w trójmiejskich pracowniach architektonicznych. Przez kilka lat nadzorowała inwestycje budowlane na terenie Trójmiasta i okolic.