Dwa żywioły, dwie pracownie. Rzeźbiarz Andrzej Pietrzyk
Ciężka ręka rzeźbiarza chwyta pędzel: smagnięcie kolorem na płótnie jest lekkie jak ślad skrzydła. Andrzej Pietrzyk w swoich dwóch pracowniach w Linzu łączy sprzeczności własnej natury: medytacyjny spokój rzeźbiarza z malarskim temperamentem.
Autor: Joanna Siedlar
Półki z klasyką, czyli wczesnymi gipsowymi modelami Andrzeja z okresu jego petersburskich studiów, na początku lat 80. Był tam uczniem słynnego profesora Michaiła Anikuszyna. Wyraźnie widać specyfikę radzieckiej uczelni, jej silnie akademicki profil, ale i talent studenta.
Spis treści
Artystyczne imperium Andrzeja Pietrzyka obejmuje teren dawnej fabryki farb. Dwa postindustrialne budynki: mniejszy, o powierzchni 160 metrów, mieści pracownię rzeźbiarską - 12 m wysokości, rury, wyciągi i instalacje oplatające ściany. Wśród tego surowego otoczenia uderza czyste, niemal antyczne piękno prac artysty: białych gipsowych modeli, klasycznych głów, szkiców do odlewów wypełniających wnętrze.
Andrzej Pietrzyk artysta
Andrzej Pietrzyk zaprasza nas do mieszkania i pracowni znajdujących się w drugim budynku. Skok towarową windą (to ona decyduje o wielkości obrazów: 2,80x2 m – większe się nie zmieszczą), i znajdujemy się na piętrze, którego 750 metrów podzielono między „prywatne apartamenty” a pracownię malarską. Piękna podłoga z polerowanego i patynowanego betonu wyglądającego jak szlachetny stiuk łączy obie części wielofunkcyjnego loftu. Snop światła z wielkiego wschodniego okna wskazuje, że dotarliśmy do części malarskiego atelier. Tu pierwotnie mieścił się fabryczny magazyn. Andrzej Pietrzyk uznany artysta, które prace zdobią domy kolekcjonerów, zostawił cztery kolumny podtrzymujące sklepienie i postanowił nie psuć wielkiej przestrzeni nowymi ścianami. O kolumny opiera największe obrazy, takie jak monumentalny „Feniks”, dzieląc przestrzeń w sposób nieinwazyjny. Większość sprzętów ma tu kółka: stalowy stół ze szklanym blatem do ucierania farb musi jeździć, bo trudno byłoby do niego ciągnąć płótno niemal wielkości „Hołdu Pruskiego” Matejki. Na kółkach jeżdżą też szafy mieszczące zapasy farb i pigmentów oraz te wypełnione rulonami papierów i płócien. W tak wielkiej pracowni wszystko musi być dobrze przemyślane i zorganizowane. Również wizyty miłośników sztuki artysty, kolekcjonerów i klientów. Właśnie z myślą o nich Andrzej Pietrzyk wprowadził do swojego atelier ściany na kółkach, dzięki którym może zaaranżować dowolną przestrzeń ekspozycyjną. - Miewam tu wernisaże nawet na 200 osób - wyjaśnia artysta.
Andrzej Pietrzyk: Cyklu „Dreaming”
Instalacja, na którą składać się będzie 12 podobnych głów. Andrzej Pietrzyk chce je przeznaczyć, jak mówi, „na mały plac w mieście”. Może do Linzu, może do Paryża.