MM 4/2017 - Kacze jajo w rodzinnym gnieździe: Milena i Piotr Ogrodowiczowie z Tuszyna
Odkąd Milena i Piotr zamieszkali w wymarzonym domu, starają się u siebie urządzać rodzinne święta. – Uwielbiamy przyjmować gości i gotować dla nich – mówią. – No i jeszcze nie możemy nacieszyć się domem!
Autor: Marcin Czechowicz
Milena i Piotr są małżeństwem od 8 lat. Mieszkają w Tuszynie, w domu, który dostali od babci Piotra, Marii. – Po śmierci dziadka nie była w stanie go utrzymać, a tym bardziej go wyremontować, czego powoli zaczynał się domagać – mówi Milena. – My zaś rozglądaliśmy się za większym lokum dla naszej rodzinki. Rada w radę wspólnie doszliśmy do wniosku, że najrozsądniej będzie wynająć dla babci niewielkie mieszkanie, a samemu wziąć się do odnowienia domu, by nie zniszczał. Zależało nam na tym także ze względów sentymentalnych, ponieważ tu wychował się Piotr (nasz synek śpi teraz w pokoju, który niegdyś zajmował jego tata!).
Spis treści
Milena i Piotr są małżeństwem od 8 lat. Mieszkają w Tuszynie, w domu, który dostali od babci Piotra, Marii. – Po śmierci dziadka nie była w stanie go utrzymać, a tym bardziej go wyremontować, czego powoli zaczynał się domagać – mówi Milena. – My zaś rozglądaliśmy się za większym lokum dla naszej rodzinki. Rada w radę wspólnie doszliśmy do wniosku, że najrozsądniej będzie wynająć dla babci niewielkie mieszkanie, a samemu wziąć się do odnowienia domu, by nie zniszczał. Zależało nam na tym także ze względów sentymentalnych, ponieważ tu wychował się Piotr (nasz synek śpi teraz w pokoju, który niegdyś zajmował jego tata!).
Lifting pięćdziesięciolatka
Układ pomieszczeń pozostał bez zmian. Nowi gospodarze dobudowali tylko pralnię (teraz całość ma 160 metrów kwadratowych), wyburzyli ścianę między kuchnią a jadalnią i powiększyli okna. 50-letni budynek z dnia na dzień odzyskiwał formę. Milena od dawna interesowała się aranżacją wnętrz i z lubością przeglądała wnętrzarskie czasopisma i blogi, wyobrażając sobie urządzony dom. – Tam gdzie inni widzieli ścianę do tynkowania, ja oczami wyobraźni widziałam już tapetę, farby, wiszący obraz i komodę przy niej stojącą – mówi ze śmiechem. – Wiedziałam, jak ma wyglądać każde z pomieszczeń, lecz największym problemem było znalezienie ekipy remontowej, która spełniłaby nasze oczekiwania, wczuła się w nasz klimat i podjęła się takiego wyzwania.
Do dwóch razy sztuka
Uzyskanie wymarzonego efektu nie było łatwe. Milena starannie dobierała kolory farb, ale… – Wracam do domu, a tu kuchnia liliowa, salon – zielony, a pokój Antosia – turkusowy! – wspomina. – Jak wiele osób zawierzyłam światłu w sklepie i wrażeniu, jakie daje pomalowanie kawałka ściany próbnikiem. Większość wnętrz była więc przemalowywana, ale wysiłek się opłacał: osiągnęłam upragniony cel kolorystyczny. Potem pozostało dobrać tapety, zasłony i meble w ukochanym stylu modern classic, ale to już była sama przyjemność!