MM 12/15 - Agnieszka Wrodarczyk: Kocham bombki...
Rzeczywiście, one zajmują szczególne miejsce w moim sercu – mówi Agnieszka. – Kolekcjonuję je od lat, a w Boże Narodzenie przystrajam nimi nasze drzewko i dom. Zbieram z pasją także inne piękne rzeczy, głównie starocie, oraz poświęcam czas rękodziełu
Ukończyłam germanistykę i kilka lat pracowałam w korporacji. Jednak przed trzydziestką zdecydowałam, że czas na zmiany: założyłam blog, zrezygnowałam z etatu i zmieniłam profil zawodowy – m.in. uzyskałam międzynarodowy certyfikat home stagera sygnowany przez Ann Maurice i podjęłam współpracę z agencją nieruchomości, gdzie zajmuję się profesjonalnym przygotowaniem lokali do sprzedaży.
Na własną rękę
Zdobyłam doświadcznie, poszerzyłam swoje kompetencje i dojrzałam do założenia własnej pracowni Happy Place oraz Wypożyczalni Rzeczy Ładnych w Gliwicach (Borrowka.pl). Działa też blog Happy-place.pl z zapiskami z mojej prywatnej i zawodowej codzienności. Pracownia zajmuje się doradztwem w zakresie aranżacji wnętrz oraz home stagingu. W Borrówce można wypożyczyć dekoracyjne akcesoria i rekwizyty, np. na przyjęcia, do sesji fotograficznych. Aranżujemy plany zdjęciowe, dekorujemy przyjęcia itp. Można też u nas wypożyczyć bajeczne namioty dla dzieci, np. na urodziny, ale również bez okazji. Bliska jest mi idea pożyczania, dzielenia się zamiast bezrefleksyjnego kupowania i gromadzenia.
Jazda na bombki
Mam słabość do pięknych wnętrz i rzeczy, np. porcelanę zaczęłam zbierać tuż po ślubie. Ponieważ uwielbiam patchworki i „niekomplety”, więc każdy talerz mam inny, różne dzbanki i spodeczki. Łączą je tylko motywy kwiatowe i pochodzenie: kupiłam je na bytomskim targu staroci. Jeździmy tam co miesiąc z koleżankami i kupujemy każda po dwie-trzy rzeczy, a potem sobie pożyczamy dla urozmaicenia. Bombki zaś kolekcjonuję od paru lat. Najbardziej cenię te staruszki upolowane na pchlich targach lub na Olx.pl. Kilka dostałam od znajomych, często są wyproszone od babć i cioć. Piękne, stare pastelowe bombki przywiozłam w zeszłym roku ze strychu wujka. Kupuję też współczesne śliczne egzemplarze, ale rzadko. Parę sztuk przywiozłam z jarmarków w Wiedniu i Pradze. Te kruche cacka, które przetrwały dziesiątki lat, są mi szczególnie bliskie.