MM 2/2017 - Kropka nad i postawiona: Marta Ryguła z Pszczyny
Tak o swoim poddaszu mówi Marta z Pszczyny. I rzeczywiście – niewielkie mieszkanie wydaje się urządzone na tip-top. Jest tu funkcjonalnie i bardzo klimatycznie, co pani domu osiągnęła, łącząc współczesne wyposażenie z meblami z dawnych lat.
Autor: Michał Skorupski
Mieszkanie na poddaszu jednej z pszczyńskich kamienic Marta z mężem wybrali w 2006 roku, kiedy to jeszcze lokale w starych kamienicach nie cieszyły się tak wielką popularnością, a raczej źle się kojarzyły. Rodzina i znajomi pukali się w głowę, mówiąc, że kupowanie poddasza, w stanie wymagającym generalnego remontu, bez windy, to kiepski pomysł. Marta jednak była zdecydowana!
Spis treści
Mieszkanie na poddaszu jednej z pszczyńskich kamienic Marta z mężem wybrali w 2006 roku, kiedy to jeszcze lokale w starych kamienicach nie cieszyły się tak wielką popularnością, a raczej źle się kojarzyły. Rodzina i znajomi pukali się w głowę, mówiąc, że kupowanie poddasza, w stanie wymagającym generalnego remontu, bez windy, to kiepski pomysł. Marta jednak była zdecydowana! Urzekły ją pięknie zarysowane płaszczyzny skosów i dobrze rozplanowana przestrzeń. A do tego można było ewentualnie odkryć ceglane ściany i zamontować kozę czy kominek!
Blisko natury
Nie bez znaczenia przy podejmowaniu ostatecznej decyzji był fakt, że położony niemal w centrum miasta budynek stał w otoczeniu zieleni, a do niego samego przylegał duży ogród. – Kocham przyrodę – mówi Marta. – Wśród domowników mamy psa rasy siberian husky, Bohuna, królika Rudolfa i… kraba w akwario-terrarium! Bez drzew, roślin źle bym się czuła. Bliskość ogrodu i zieleń za oknem sprawiają, że jest u nas bardzo spokojnie i harmonijnie.
Od góry do dołu
Mieszkanie nie było w najlepszym stanie. Marta postanowiła stworzyć półotwartą przestrzeń łączącą kuchnię z salonem, co przy wymianie podłóg oraz niektórych instalacji wydawało się dziecinną igraszką. Ponieważ jednak kuchnia nie miała swojego okna, postanowiono także je wybić. Było to nie lada przedsięwzięcie, ale trud się opłacił. Powstało bowiem efektowne pomieszczenie pełne światła.
Drzwi wewnętrze, kupione wraz z mieszkaniem, były nowe, więc choć gospodarzom nie podobał się ich kolor, zostawili je. Po przemalowaniu na biało zyskały na urodzie. W wąskim nieustawnym przedpokoju przy drzwiach odkryto cegłę na ścianie, a dolną część ścian zdobi biała boazeria, bo o wiele łatwiej utrzymać ją w czystości niż tynk pokryty farbą. – Szafa, niestety, się tu nam nie zmieściła, ale płytka witryna – już tak. Powoli urządziłam poddasze tak, jak chciałam. Jest tutaj przytulnie i klimatycznie. Niedługo jednak… będziemy się przeprowadzać do domu na wsi! Zamiast budować, wybraliśmy kupno gotowego, do remontu. Mamy już w tym wprawę, więc powinno pójść jeszcze sprawniej. Dla mnie będzie to też kolejne wyzwanie dekoratorskie, na które już się cieszę!