Mam artystyczną duszę
Maluję, rysuję, szyję, a także piszę i ilustruję książkę dla dzieci – mówi Olga Stroiwąs z Poznania. – Skąd biorę na to czas? Jestem dobrą organizatorką, a do tego nie mamy telewizora!
Skończyłam filologię włoską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i… ani dnia nie pracowałam w zawodzie! Powinnam zdawać na ASP (ale przeraziły mnie trwające tydzień egzaminy wstępne), bo od dziecka coś tworzyłam. Koledzy na mikołajki, a bliscy na gwiazdkę dostawali ode mnie prezenty mojej roboty. W wolnych chwilach malowałam, rysowałam, wyklejałam. Mama opowiada, że już jako pięciolatka przyszywałam guziki do kawałków tkanin. Dwa lata temu dostałam pod choinkę wymarzoną maszynę do szycia. Byłam u babci na dwóch lekcjach, ale daleko mi do jej mistrzostwa, bo nitki mi się wkręcają, a szpulki spadają. Na razie szyję głównie ręcznie. Może to i lepiej? Gdybym szybko szyła na maszynie, to pewnie bylibyśmy już zasypani pluszowymi stworami i poduszkami… Wolny zawód to coś dla mnie. Żartuję często, że spełniam swoje marzenia, będąc kapłanką domowego ogniska, jednak temperament nie pozwala mi na artystyczną bezczynność. Oczekując narodzenia Dagny, uszyłam chyba najwięcej rzeczy. Teraz, będąc w ciąży z drugim dzieckiem i opiekując się półtorarocznym brzdącem mam mniej czasu, ale i tak staram się coś szyć. Nigdy nie korzystam z gotowych wzorów. Czasem ktoś mnie pyta, skąd wiem, jak wykroić ryjek świnki czy pyszczek owieczki, a ja po prostu wiem (śmiech). Wyobrażam go sobie, wycinam, a później formuję z waty głowę i resztę zwierzaka.
Liczy się każda chwila
Obecnie prowadzę blog (Naturalliving.pl), w którym można znaleźć nie tylko przemyślenia między innymi na temat piękna prostoty życia, ale też inspiracje wnętrzarskie. Zajęciem idealnym dla mnie byłoby rowadzenie bloga, jego doskonalenie, szycie zabawek i sprzedaż ich w internecie. Na razie skupiam się jednak na wydaniu książki dla dzieci. Piszę ją od jakiegoś czasu, sama też ilustruję. Gdy skończę, porozsyłam do wydawnictw i zobaczę, co z tego wyniknie. Mam nadzieję, że się spodoba, bo moja mama, przedszkolanka, „testowała” powstające fragmenty, czytając je swoim podopiecznym, i dzieci były zainteresowane tymi opowieściami. Gdy tylko Dagunia śpi, oddaję się lekturze albo w towarzystwie męża oglądam filmy wyświetlane z projektora. W ogóle nie mamy telewizora i może dlatego mam więcej czasu na realizację swoich pasji i marzeń.