MM 2/2017 - Życie nad Narwią: Katarzyna i Wademar Wiejowscy z Mazowsza
Malutka mazowiecka wieś nad piękną rzeką zauroczyła Kasię i Waldka. Wśród dzikiej przyrody odpoczywają po dniu pracy w Warszawie. A klimat domu sprzyja relaksowi…
Autor: Marcin Czechowicz
Pomysł na dom na wsi pojawił się w głowach Katarzyny i Waldemara osiem lat temu. Mieszkający i pracujący do tej pory w Warszawie nagle zapragnęli ciszy i spokoju. – Nigdzie tak nie wypoczywamy, jak na łonie natury – mówi Kasia. – Mieszkanie w stolicy oraz szybki dojazd do pracy i szkoły mają swoje zalety, lecz nam brakowało przestrzeni i czystego powietrza.
Pomysł na dom na wsi pojawił się w głowach Katarzyny i Waldemara osiem lat temu. Mieszkający i pracujący do tej pory w Warszawie nagle zapragnęli ciszy i spokoju. – Nigdzie tak nie wypoczywamy, jak na łonie natury – mówi Kasia. – Mieszkanie w stolicy oraz szybki dojazd do pracy i szkoły mają swoje zalety, lecz nam brakowało przestrzeni i czystego powietrza.
Sentymenty
Działki nie trzeba było szukać, bo rodzice Waldka od wielu lat mieli domek rekreacyjny w malutkiej wsi nad rzeką. To tu Waldek wraz z rodzeństwem spędzał choć część wakacji każdego roku i był bardzo związany z tym miejscem. Z żalem patrzył na podupadające od pewnego czasu zabudowania i ogród. Gdy więc nadarzyła się okazja i można było postawić na tym placu dom, zdecydowali się natychmiast. Tym bardziej, że Kasię zawsze ciągnęło na wieś. – Wychowałam sie w uzdrowiskowej miejscowości w Beskidzie Niskim, w otoczeniu gór i lasów, więc z radością myślałam o przeniesieniu się na wieś – wspomina.
Koncepcja
Od początku wiedzieli, czego chcą: ma być przytulnie, domowo, swobodnie i przestronnie, by liczna rodzina i przyjaciele mogli się pomieścić podczas rodzinnych uroczystości. – Bazą aranżacji miały być cegła, drewno i białe ściany – opowiada pani domu. – Nie lubimy szaleństwa kolorów w masie. Wprowadzamy je jedynie jako akcenty, co pozwala też na szybką zmianę barwy, jeśli jedna już się opatrzy. Stawiamy na klasykę i ponadczasowość. Uważamy, że zamykanie się w jednym stylu zubaża wystrój, a podążanie za modą grozi mocnym jego udatowieniem (gdy trend będzie passé, aranżacja zacznie trącić myszką). Nam może trochę łatwiej było urządzić dom, bo ja zawodowo zajmuję się grafiką komputerową i projektowaniem wnętrz, mąż zaś (prowadzi dwie restauracje oraz food trucki z kuchnią azjatycką) ma duże wyczucie estetyczne. A wiadomo, razem łatwiej! – dodaje ze śmiechem.