Słodkie życie
W kuchni Izabeli nie ma rzeczy starych i zabytkowych. Te, które wybrała – współczesne, bajecznie kolorowe – były jej marzeniem, a kupowanie ich ciągle sprawia jej radość. Iza mówi, że to ona tworzy ich historię, a przedmioty właśnie u niej zyskują dusz.
Od dziecka lubiła lalki i zabawę w dom. Potem miała różne marzenia, ale najpiękniejsze dotyczyły rodziny i macierzyństwa. Marzenia się spełniły. Ma kochającego męża Pawła i cudowne dzieci. Razem stworzyli Domowy Zakątek (to także nazwa bloga Izy: Domowyzakatek.blogspot.com).
Moje Mieszkanie: Twój dom jest taki...apetyczny. I budzi uśmiech. Jest słodko, kolorowo, prześlicznie.
Izabela: Przyjaciel naszej rodziny, brat Tadeusz Ruciński, napisał w swojej książce coś, co bardzo mi się spodobało: „Dom bez rzeczy... byłby niedorzeczny”. Dbam o to, by wszystko, co nas otacza, sprawiało radość. Stąd pastelowe miseczki, kraciaste talerze, kwiatowe filiżanki, emaliowane garnuszki i chochelki, świeże kwiaty i pachnące ciasto na stole. To działa!
MM: Wszystko wcześniej zaplanowałaś, a obecnie po kolei realizujesz?
Izabela: Zawsze byłam marzycielką, a teraz niewątpliwie jestem szczęściarą. Kiedy zamieszkaliśmy tutaj (wszystko wyglądało inaczej), całą rodziną usiedliśmy przy stole i rysowaliśmy swoje marzenia. Mój mąż narysował podróże, dzieciaki – zabawki, a ja to, co chciałabym mieć w kuchni. Na mojej kartce znalazły się stojak na muffinki, czerwona waga, chochelki Nigelli Lawson, kwiatowe zasłonki, patera na tort i największe marzenie – robot planetarny KitchenAid. Wszystkie marzenia się spełniły. Czerwony KitchenAid wygrałam w konkursie na świąteczny wypiek. Kiedyś Paweł chciał mi go kupić, ale powiedziałam mu, że ja go kiedyś wygram, i udało się!
MM: Zazdroszczę Twoim gościom, bo wyglada na to, że świetnie gotujesz.
Izabela: Nieźle mi to wychodzi, ale może dlatego, że uwielbiam pracę w kuchni. Najbardziej lubię pieczenie. Moją pasją są torty. Przechodzę samą siebie, gdy robię torty urodzinowe moim dzieciom i wyprawiam im huczne domowe przyjęcia. Na ostatnim, u Dominika, było u nas dwadzieścioro czworo dzieci!
MM: Czy nie powinnaś otworzyć cukierni?
Izabela: Nie mam na to czasu, ale często do wspólnego pieczenia zapraszam dzieci. Kuchnia zamienia się wtedy w słodko pachnącą cukiernię. Koleżanki synów uwielbiają, gdy z szafek wyjmuję cukrowe posypki, lukrowe ozdobne kwiatuszki czy perłowe kuleczki. Z wypiekami na buziach nakrywają stół talerzami w róże, pastelowymi filiżankami. Mówią, że to wszystko jak dla księżniczki.
MM: Ja też czuję się jak w bajce.
Izabela: Lubimy przyjmować gości. Stworzyłam kronikę, do której się wpisują, a ja wklejam zdjęcia z odwiedzin.