MM 9/2018 - Wśród uratowanych staroci: Maria Domińska
Tęsknota za mieszkaniem w domu towarzyszyła Marii od zawsze. Dopiero w Choszczówce znalazła wszystko, co potrzebne, aby wieść dobre życie. To miejsce, gdzie może eksponować relikty dawnej epoki zbierane z pietyzmem przez lata.
Autor: Michał Skorupski
Salon to nagromadzenie skarbów Marysi! Stoi tu część mebli zbieranych przez nią od lat. Krzesło z podłokietnikami to zdobycz z magazynów związków zawodowych PKP, fotel zaś wypatrzyła przed jednym z sąsiednich domów. Ekspozycja na ścianie zawiera ulubione obrazy pani domu – w dużej mierze prezenty od córki, która studiowała w Londynie; wśród nich prace zaprzyjaźnionej z nią malarki, Anity Klein. Reszta to grafiki i stare druki gromadzone od dawna. Maria zbiera też inne przedmioty – stoją na półce z ciekawostkami, są to m.in. lampy naftowe z domu jej dziadków, projektor do wyświetlania bajek z jej dzieciństwa, stary świecznik, liczydła, figurki z podróży do Chin. Część kolekcji stoi też na parapecie – stare zegarki (Marysia ma do nich słabość, ale nigdy ich nie naprawia) i dziadek do orzechów. Gospodyni ma sentyment do żeliwnej kozy. Stoi na tle ceglanej ściany – gospodarze zdrapali z niej tynk i pomalowali ją na biało.
Spis treści
Jako dziecko Maria mieszkała w bloku na warszawskim Rakowcu, na 9. piętrze. – Stałam w oknie i marzyłam, aby ptaki i drzewa oglądać z dołu, a nie z góry – wspomina nasza bohaterka. – Po założeniu rodziny trafiłam na Bielany, już pomyślniej, bo na 2. piętro. Gdy byłam w ciąży z czwartą córką, postanowiliśmy, że kupujemy dom.
Dom spełnionych marzeń
Szczęśliwie los pokierował Marysię na Choszczówkę – zieloną dzielnicę Warszawy. W 2003 roku razem z rodziną zamieszkała w skromnym nowo wybudowanym domu, który poprzednia właścicielka zmuszona była sprzedać. – Zachwyciła mnie jego lokalizacja przy szerokiej, oświetlonej ulicy z wejściem do lasu, gdzie sosny, brzozy i ptaki można obserwować z dołu. Dom miał w sobie potencjał, który starałam się jak najlepiej wykorzystać. Otworzyliśmy przestrzeń na parterze. Zmieniliśmy dach, okna, elewację.
Schronisko dla staroci
Już w mieszkaniu na Bielanach Marysia zaczęła gromadzić meble. Pierwszy był kredens, który do dziś stoi w kuchni. – Często na wsiach znajdowałam wiele pięknych mebli (dla mnie prawdziwe dzieła sztuki, nierzadko wykonane przez artystów rzemieślników) i – oniemiała z zachwytu – wiedziałam, że muszę je ratować. W domach rolników nie zajmowały one honorowych miejsc, często wyciągałam je zaniedbane z ciemnych komórek. W końcu wszystkie te zbiory znalazły godne miejsce w moim domu w Choszczówce. Chociaż kochamy ten dom, zdecydowaliśmy o tym, żeby go sprzedać. Teraz szukamy innego miejsca, w którym rozwiniemy skrzydła.