MM 4/2018 - Z natury rzeczy: Bogumiła Bochenek
Dom, którego mieszkańcy wykazują silne przywiązanie do świata przyrody, nie może być nudny. Tym bardziej, gdy gospodyni ma słabość do industrialnych motywów i staroci, a pan domu z pasją oddaje się majsterkowaniu
Autor: Michał Skorupski
Bogusia i Mariusz z podrzeszowskiej Jasionki (ona ukończyła wydział filozofii, on – budownictwo i inżynierię środowiska), urządzając dom dla siebie i swoich trzech córek: Neli, Magdy i Natalii, nie kierowali się najnowszymi trendami. Swobodnie zestawili ze sobą wszystko, co kochają. Klasyki dizajnu – skórzane fotele: Barcelona (proj. Ludwiga Miesa van der Rohe’a i Lilly Reich z 1929 roku; prezent urodzinowy Bogusi od męża) oraz inspirowany słynnym modelem Butterfly (proj. zespół architektów z Argentyny Grupo Astral z 1938 roku; Westwing.pl) – stoją obok drabiny przywiezionej ze stodoły babci i krzesła odziedziczonego po dziadkach. Stół zrobili sami, pod nim położyli dywan upolowany na targu staroci, a do aluminiowej bańki na mleko wstawili brzozę przyniesioną z własnego lasu.
Wiele lat temu, kiedy mieszkali jeszcze w bloku na jednym z rzeszowskich osiedli, Bogusia spontanicznie narysowała na kawiarnianej serwetce szkic swojego wymarzonego domu. Był to biały dworek z kolumnami, po których wspinał się bluszcz. Serwetkę schowała do torebki i szybko o niej zapomniała – przecież dobrze im było w mieście. Wszystko się zmieniło, gdy przypadkiem robili zakupy w wiejskim sklepiku. Na pobliskiej tablicy informacyjnej dostrzegli ogłoszenie o sprzedaży ziemi, która okazała się być działką pełną połamanych drzew, krzewów i chwastów.
Z przyrodą za pan brat
Do dziś nie wiedzą, co w nich wstąpiło, że zdecydowali się na zakup. Ale oboje twierdzą, że ten kawałek ziemi nauczył ich szacunku i pokory wobec potęgi przyrody – zarówno wobec źdźbła trawy, jak i wiekowych drzew. Z czasem uporządkowali działkę i posadzili na niej swój lasek. Dzięki Mariuszowi rysunek na serwetce zamienił się w projekt. Dom powstawał powoli, starali się budować go oszczędnie i solidnie, decydując się na dobrej jakości materiały. Co mogli, zrobili sami. Wiele pomogła im rodzina, a bardziej skomplikowane prace zlecili specjalistycznym ekipom.
Misterna układanka
Wnętrze urządzili po swojemu. Nie interesowały ich aktualne trendy ani dizajnerskie sztuczki. Kochają naturę, pamiątki rodzinne i industrialne akcenty. To pozornie wykluczające się światy, lecz dzięki oszczędnej palecie kolorystycznej i konsekwencji w doborze mebli oraz dodatków stworzyli wnętrze harmonijne, w którym nic niczego nie udaje. Granica między lasem a domem jest tu właściwie niewidoczna, przemysłowe meble przyjaźnią się z ludowymi, a wolna od wymuszonych dekoracji przestrzeń pozostawia dużo miejsca dla domowników i ich pasji.